Ekstraklasa - sprawdź wyniki, terminarz, tabelęSerial "Sprzedajemy Kadara" ma już swoją drugą odsłonę, bo podobnie sytuacja wyglądała latem. Wtedy obrońca reprezentacji Węgier był po udanych dla siebie Mistrzostwach Europy i liczył, że trafi do silniejszej ligi niż nasza ekstraklasa. Lech nie chciał robić problemów, ale też liczył na coś więcej niż milion euro oferowane przez kluby z lig zachodnich. Dwa razy więcej dawał ponoć Lokomotiw Moskwa, ale gdy umowa miała być już podpisywana, w klubie ze stolicy Rosji zmieniły się władze. Kadar został na lodzie, a Lech z dodatkowym problemem, bo sfrustrowany Węgier znacznie obniżył formę. Wychodzenie z dołka zajęło mu dwa miesiące. Teraz sytuacja już bliźniaczo podobna. Lech był skłonny zaakceptować niespełna dwumilionową ofertę z TSV Monachium, ale Kadar nie chciał grać na zapleczu Bundesligi. Oferty z Włoch czy Anglii były nieatrakcyjne dla klubu. Co innego ta z Dynama Kijów - gotowy byłby ją przyjąć tak Lech, jak i sam piłkarz. Wynosi ponad dwa miliony euro, ale sprawa rozbija się o kwestie poboczne, czyli gwarancje bankowe, rozłożenie rat, dalsze bonusy. Od początku stycznia wydawało się jednak, że sprawa jest na finiszu, bo jak inaczej tłumaczyć decyzję Lecha o zrezygnowaniu z wystawiania Kadara podczas sparingów na Cyprze? Węgier przepracował z kolegami cały obóz, wrócił do Poznania i... się zirytował. Wyżalił się dziennikarzom ze swojego kraju, że Lech nie pomaga mu w rozwoju, od świąt żyje w zawieszeniu. - Przez dwa lata dużo zrobiłem dla klubu i chciałbym coś jeszcze osiągnąć dla samego siebie. W tej sytuacji nic nie mogę zrobić, mój los nie zależy ode mnie - uważa Kadar w rozmowie z portalem m4sport.hu. Jest wyraźnie zły, bo nie chciałby stracić miejsca w reprezentacji narodowej, którą w marcu czeka kluczowe, wyjazdowe spotkanie w eliminacjach do mundialu przeciwko Portugalii. - A w tym roku jeszcze nie grałem - twierdzi, choć nie jest to do końca prawda. Zagrał bowiem 45 minut w pierwszym meczu kontrolnym z Sokołem Kleczew, jeszcze przed wylotem na Cypr. Sytuacji nie poprawia na pewno fakt, że Dynamo właśnie pozyskało serbskiego obrońcę Villarrealu Aleksandara Panticia, który głównie jest jednak środkowym defensorem, ewentualnie prawym. Kadar zaś w Lechu występuje głównie na lewej stronie, choć równie dobrze może też grać na środku obrony. Jego zdaniem sprawa Panticia nie ma znaczenia, bo trener Rebrow zapewniał go, że w planach Dynamo są obaj ci zawodnicy. Lech tymczasem już miesiąc temu ściągnął zawodnika na lewą obronę, który ma zastąpić Kadara - to Ukrainiec Wołodymyr Kostewycz. Z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży Węgra miał być jeszcze sfinalizowany zakup stopera, najgłośniej mówiło się tu o Błażeju Augustynie z Ascoli Calcio. Ten tymczasem wrócił do składu swojej drużyny i w ostatni weekend rozegrał cały mecz w Serie B przeciwko Cesenie (2-2). Jeśli Kadar zostanie, może zostać przesunięty właśnie na środek i tam stworzy duet z Janem Bednarkiem. Pytanie tylko, czy piłkarz nie popadnie w taki marazm, jak latem ubiegłego roku. Jeśli tak, to może mieć problem z wyjściem z niego przed kolejnym okienkiem transferowym. Andrzej Grupa