Kibice Lecha po raz pierwszy prowadzili zorganizowany doping od majowego meczu z Legią Warszawa w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu. Najpierw ich trybuna, "Kocioł", była zamknięta po zamieszkach wywołanych w tamtym spotkaniu, a później protest kontynuowali sami kibice, których garstka pojawiała się w tych sektorach. Na meczu z Koroną "Kocioł" też był wypełniony w zaledwie jednej trzeciej, ale zorganizowany doping miał motywować piłkarzy do lepszej gry. - Chcieliśmy wygrać mecz, ale też pokazać, że każdy walczy dla tego Lecha i każdy chce zostawić serce na boisku. Dzisiaj kibice wrócili i to zupełnie inna gra jest z dopingiem i bez dopingu, dwa zupełnie inne mecze. Inaczej człowiek żyje na boisku, inaczej gra i się czuje Mam nadzieję, że doping będzie w kolejnych meczach i więcej ich przyjdzie, ale wiadomo, że to zależy od naszych wyników. Dzisiaj daliśmy sygnał, że będziemy walczyć - mówił Łukasz Trałka, kapitan "Kolejorza". Lech wygrał z Koroną 2-1, ale końcówka meczu była nerwowa, bo kielczanie uwierzyli w możliwość wywiezienia z Poznania jednego punktu. - Mecz był trudny, ale właśnie z racji tego, że zupełnie niepotrzebne straciliśmy bramkę, bo inaczej byłoby pod kontrolą do samego końca. Oprócz stałych fragmentów, po których Korona była groźna, o tym zaś wiedzieliśmy, było całkiem nieźle w grze obronnej - tłumaczył Trałka. Kapitan Lecha przeżył w tym klubie wiele kryzysów, ale jego zdaniem zespół wychodzi już na prostą. - W przerwie na reprezentację nie trenowałem jeszcze w pierwszym tygodniu, ale w drugim od pierwszego treningu widziałem, że drużyna łapie formę. Nie zagraliśmy jakiegoś supermeczu, ale mentalnie poszliśmy do góry. Cieszy mnie zwycięstwo jedną bramką, bo musieliśmy być skoncentrowani do końca. Troszeczkę optymizmu zostanie - mówił kapitan Lecha, który zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nerwy w końcówce nie były potrzebne. - Znamy już takie historie, rozmawialiśmy o nich w szatni po meczu, że jak już jest zbyt spokojnie, to coś się musi wydarzyć. Do momentu straty tej bramki nic sie nie działo, nie czuliśmy żadnego zagrożenia. A tak w samej końcówce jakaś przypadkowo stracona bramka, jedna przypadkowa ręka i bardzo by nas to wszystko bolało. Musimy tego unikać - kończy Trałka. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy