Osiem dni wcześniej "Kolejorz" został rozbity w Gliwicach przez Piasta 0-4, a teraz ograł w ligowym klasyku warszawską Legię 2-0, praktycznie nie dopuszczając rywali pod swoją bramkę. Lech wyglądał znacznie lepiej od rywali fizycznie, czego nie można było zobaczyć w poprzednich tygodniach. Niektórych piłkarzy, jak można się nieoficjalnie dowiedzieć, zaczęło już opuszczać zmęczenie po ciężkich przygotowaniach. - Jedyne, co mogliśmy zmienić, to myślenie. Wiedzieliśmy o tym spotkaniu, jak jest ważne, tak się na nie nastawiliśmy i zaczęliśmy bardzo agresywnie, blisko siebie. Dobrze odbieraliśmy piłki i to było kluczem do zwycięstwa - mówił Jóźwiak, który zupełnie nie zgadzał się ze słowami trenera rywali Ricardo Sa Pinto. Portugalski szkoleniowiec mistrzów Polski uważał bowiem, że Lech nie zasłużył na zwycięstwo. - Trener Legii powiedział, co uważa, a każdy ma prawo do swojego zdania. Ja mogę tylko wyrazić swoje: byliśmy zespołem lepszym. W porównaniu do poprzednich spotkań zagraliśmy inaczej, agresywniej. Nie stworzyliśmy Legii miejsca, aby mogła rozwinąć skrzydła. Kamil Jóźwiak jest jednym z bardziej obiecujących graczy Ekstraklasy, młodzieżowym reprezentantem Polski, ale jesienią miał spory problem: jego gry "nie broniły" liczby goli i asyst. W meczu z Legią też formalnie nic nie dodał do tego dorobku, ale to po jego akcji "Kolejorz" wywalczył rzut rożny, po którym objął prowadzenie. I to Jóźwiak wywalczył rzut karny - zabrał piłkę Dominikowi Nagy’owi, a później został przez Węgra sfaulowany. - Jestem zadowolony z tego meczu, choć początek był kiepski w moim wykonaniu. Później z każdą minutą było już lepiej. Do pełnej satysfakcji zabrakło tylko bramki w sytuacji, gdy minąłem już Artura Jędrzejczyka i Majecki obronił strzał. Najważniejsze jest jednak to, że wygraliśmy, bo cały tydzień mentalnie przygotowywaliśmy się do tego pojedynku. Teraz musimy podtrzymać taką dyspozycję - uważa Jóźwiak, który tym razem grał na prawej, a nie lewej pomocy. Po tym zwycięstwie Lech awansował z siódmego miejsca na piąte, ale do prowadzącej Lechii Gdańsk ma aż 13 punktów straty. Do drugiej Legii sześć, a do następnej Jagiellonii, która w niedzielę gra z Cracovią, trzy. - W przypadku, gdybyśmy przegrali z Legią, bardzo ciężko byłoby już gonić czołówkę. Teraz wiemy, że nasza sytuacja w tabeli wciąż jest otwarta, wszystko zostaje w nogach i głowach. Wierzymy, że możemy jeszcze sporo namieszać - twierdzi gracz Lecha. "Kolejorz" za tydzień zagra znów na swoim stadionie, jego rywalem będzie zawodząca wiosną Arka Gdynia, która przegrała już trzy mecze. Później zaś czeka go wyjazd do Legnicy. - Myślę, że musimy grać podobnie jak dzisiaj, a nie patrzeć na rywala. Jeśli trener będzie miał podobne założenia, a my będziemy je tak samo realizować, to wszystko będzie dobrze wyglądało - zakończył Kamil Jóźwiak. Andrzej Grupa