Dla Gajosa to ostatnie miesiące w Poznaniu, bo wygasający po tym sezonie kontrakt nie zostanie już przedłużony. Pomocnik Lecha zagrał po raz drugi z rzędu w wyjściowym składzie, ale znów niewiele dał drużynie. Grał tak samo słabo jak jego partnerzy ze środkowej formacji: Pedro Tiba czy Joao Amaral. Były gracz Jagiellonii nie wie, co się stało z jego drużyną, która z tygodnia na tydzień zalicza solidny zjazd w dół. - Nie umiem na szybko odpowiedzieć, co się stało, nie mam złotej recepty. Gdybym ją miał, starałbym się włożyć w drużynę, by za pstryknięciem palców wszystko zaczęło funkcjonować. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w trudnym momencie, czekamy na moment przełamania, ale tym razem znów się nie udało - mówił Gajos po przegranym spotkaniu z Lechią Gdańsk. Pomocnik Lecha widzi zresztą problemy swojej drużyny z jakością gry ofensywnej - Lech nie zdobył bramki w trzecim kolejnym meczu, miał może dwie przyzwoite okazje, obie przed przerwą. - No tak, stuprocentową sytuację nie wiem, czy mieliśmy jakąś, ale Lechia chyba też nie miała. Wydawało się z boiska po pierwszych momentach, a w poprzednich spotkaniach traciliśmy bramki po 15 czy 20 minutach, że Lechia jakoś nam nie zagraża. I mecz zaraz zacznie się rozkręcać na naszą korzyść. Wtedy straciliśmy bramkę po długim podaniu na 0-1 i znów trzeba było odrabiać - mówił piłkarz. Kryzysową sytuację w Lechu na pewno pogłębia fakt, że zaraz po spotkaniu pracę stracił trener Ivan Djurdjević. Jest bardzo możliwe, że nowy szkoleniowiec zacznie stawiać na piłkarzy, którzy mają ważne umowy na kolejne lata, a pozostali spadną do drugiej linii wyboru. - Ciężko mi odpowiedzieć, co będzie za tydzień. Każdy musi zacząć poprawę od siebie, z osobna pociągnąć drużynę do przodu. Musimy zapunktować jako drużyna - uważa Gajos. - W szatni nie jest wesoło, bo zdajemy sobie sprawę, że od dłuższego czasu nie wygraliśmy, odpadliśmy z Pucharu Polski. Nastroje nie są fajne - zakończył pomocnik Lecha. Andrzej Grupa