Mecz ze Słowakami miał się odbyć w sobotę, ale wichura połączona z opadami gradu sprawiły, że został on odwołany. Prognozy na niedzielę w Belek też były bardzo złe, zapowiadały ciągły opad deszczu, a tymczasem mecz odbył się w idealnych warunkach na świetnie przygotowanym boisku. Trener Adam Nawałka posłał do boju zupełnie inną jedenastkę niż w sobotę przeciwko Sturmowi Graz. Prawdopodobnie cały blok defensywny może wystąpić w pierwszym meczu ligowym z Zagłębiem Lubin, bo obrona zarządzana przez Thomasa Rogne i Nikolę Vujadinovicia prezentuje się lepiej niż ta z Rafałem Janickim i Wiktorem Pleśnierowiczem na środku. Jedyna zmiana może oczywiście nastąpić na lewej stronie obrony, jeżeli w pełni sił będzie Wołodymir Kostewycz. Jego pierwszym zmiennikiem powinien być jednak Piotr Tomasik, który więcej daje drużynie niż Vernon de Marco. O ile Lech w defensywie w pierwszej połowie nie miał większych kłopotów, a rywale dostali tylko jedną okazję po bardzo złym zagraniu do tyłu Roberta Gumnego (Kristopher Vida nie trafił w bramkę), to w ataku było kiepsko. Poznaniacy znów nie potrafili kreować sytuacji, a jedyne uderzenie oddali tuż przed przerwą, za sprawą Tymoteusza Klupsia. Być może działo się tak dlatego, że trener Adam Nawałka wystawił na skrzydłach i w roli ofensywnego pomocnika bardzo młodych graczy - 16-letniego Jakuba Kamińskiego, 17-letniego Filipa Marchwińskiego i niespełna 19-letniego Tymoteusza Klupsia. A może też dlatego, że kiepskim pomysłem jest wystawianie w ataku Joao Amarala - Portugalczyk przeważnie grał bardzo głęboko, dryblował i tracił piłkę. Nie stanowił wsparcia dla pomocników. Zresztą niedokładność była też cechą charakterystyczną jego kolegów z drużyny. Lech momentami wyprowadzał naprawdę obiecujące akcje, by jednym zagraniem całkowicie je zepsuć. Zdecydowanie lepiej wyglądała gra "Kolejorza" w drugiej połowie, gdy w ataku wystąpił Paweł Tomczyk, ale i Słowacy mieli wtedy więcej sytuacji. Najpierw po świetnym odegraniu młodego Jakuba Kamińskiego spudłował Robert Gumny, a po chwili piłkę nad poprzeczką posłał Amaral. Rywale odpowiedzieli strzałem Vidy, ale Jasmin Burić pewnie złapał piłkę. Jedyny gol padł w 72. minucie, gdy znakomite dośrodkowanie Macieja Gajosa wykończył uderzeniem głową Tomczyk. DAC miał jeszcze swoją szansę w 79. minucie, gdy Maksym Tretjakow znalazł się sam na sam z Buriciem. Ukrainiec uderzył w dalszy róg bramki, tyle że Bośniak zostawił na ziemi stopę, od której odbiła się piłka. Futbolówka wpadłaby jednak do bramki, gdyby nie świetna interwencja Vujadinovicia, który wybił ją sprzed linii bramkowej. Chwilę później błąd jeszcze popełnił młody bramkarz Krzysztof Bąkowski - źle piąstkował piłkę, która uderzyła w słupek. Lech zdołał więc wygrać 1-0, co pewnie nieco poprawi humor trenerowi Nawałce. W Turcji poznaniacy rozegrają jeszcze dwa spotkania - w środę z Vozdovacem Belgrad i w czwartek - najbardziej prestiżowy - z Szachtarem Donieck. Andrzej Grupa Lech Poznań - FC DAC 1904 Dunajska Streda 1-0 (0-0) Bramka: 1-0 Paweł Tomczyk (72.).