Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Nicki Bille strzelił dotąd tylko jednego gola - i to z rzutu karnego. Deniss Rakels nie strzelił nawet tyle, choć ostatnio w Gliwicach miał w doliczonym czasie idealną szansę, by dać drużynie zwycięstwo. Sporadycznie trafia jedynie Christian Gytkjaer, zwykle w bardzo prostych sytuacjach. Tych okazji nie stwarza sobie jednak zbyt wiele. A jakby nie patrzeć, to najlepiej opłacany gracz w drużynie i były król strzelców norweskiej ekstraklasy. Lecha ratują trochę pomocnicy, ale cztery zdobyte bramki w pięciu ostatnich spotkaniach to dorobek mizerny. Na dodatek - Lech oddał latem na wypożyczenie Pawła Tomczyka, napastnika, który zdobył już siedem bramek dla Podbeskidzia Bielsko-Biała, a kilka kolejnych dołożył w młodzieżowej reprezentacji Polski. - Latem zdecydowaliśmy, że wystarczy nam napastników. Wiedzieliśmy, że Rakels miał długą przerwę, Nicki też, a Christian przez sześć poprzednich miesięcy nie był w perfekcyjnej dyspozycji. Taka była jednak nasza decyzja i teraz musimy im dawać zaufanie. Może być tak, że nie wszystko udało się, jak chcieliśmy, ale taka już jest piłka. Pracujemy z nimi, chcemy, by byli lepsi, a oni też tego chcą. Denis wygląda już lepiej, Nicki ciągle ma jakieś małe problemy i przez to nie może znaleźć dobrej formy, a Christian walczy. Nie mam pretensji do jego zaangażowania w meczach czy treningach - mówi Bjelica. Właśnie skuteczność jest problemem Lecha i to zauważa poznański szkoleniowiec. - W spotkaniu z Piastem mieliśmy więcej okazji niż przeciwko Sandecji, dwa razy poprzeczkę, strzały Jevticia, Makuszewskiego. Może nie był to najlepszy mecz w ofensywie, ale defensywa była perfekcyjna. Dla mnie ona jest zawsze taka samo ważna jak atak. Nie jestem trenerem, który chce mieć 15 sytuacji do strzałów, a przy tym rywal aż 10. Wolę mieć pięć, sześć, a przeciwnik żadnej. Jak w Gliwicach. Tylko musi nam wrócić skuteczność, bo na razie to w tym sezonie robimy graczy meczów z bramkarzy rywali. Tak było przeciwko Jagiellonii, w pierwszym spotkaniu z Sandecją, przeciwko Wiśle Kraków i w Gliwicach. To wszystko były zremisowane mecze, a mogliśmy mieć dzisiaj osiem punktów więcej. Brakuje jednak skuteczności - podkreśla trener Lecha. Kolejną okazję do przełamania się poznaniacy będą mieli już w niedzielny wieczór - zmierzą się z Cracovią. Pod koniec tygodnia Bjelica miał komfortową sytuację, bo trenowali już wszyscy jego podopieczni. Małe problemy mieli tylko Maciej Makuszewski i Mario Szitum, a po chorobie do zajęć wrócił Matusz Putnocky. Możliwe zresztą, że w bramce znów stanie Jasmin Burić. Ciekawe tylko, jak będzie wyglądać sytuacja Radosława Majewskiego. Bjelica rzadko krytykuje swoich zawodników, ale w przypadku byłego reprezentanta Polski trochę złamał tę regułę. Przyznał bowiem, że Majewski bywa na zajęciach rozkojarzony. Stąd odsunięcie go od kadry w meczu z Wisłą Płock. W Gliwicach 31-letni pomocnik wszedł na boisku w końcówce i stworzył idealną okazję Rakelsowi. - Kilka razy nie prezentował odpowiedniego poziomu, a chciałem go odbudować poprzez rozmowę. Nie wiedzieliśmy jednak po nich, że gra lepiej. Musi sam przeanalizować swoją postawę, jak trenuje, co robi - twierdzi Chorwat. - Cracovia to dobra drużyna, bardzo agresywna. Mieli małe problemy na początku, ale zespół się skonsolidował i już ma lepsze wyniki. Wiemy, co jest naszym problemem i z tym musimy sobie najpierw poradzić. A później zaprezentować odpowiedni poziom - kończy Bjelica. Początek spotkania w Poznaniu - o godz. 18. Interia zaprasza na tekstową relację na żywo z tego meczu Tutaj znajdziesz relację na żywo na urządzenia mobilne Andrzej Grupa