Na lechitów spadła krytyka, szczególnie po przegranym 1-2 meczu z Gandzasarem Kapan, w którym przed dogrywką Lecha uratował Łukasz Trałka - w ostatniej akcji spotkania. Później Lech wymęczył wygraną 2-1 w Płocku, fartem zremisował w Soligorsku, a teraz pokonał 2-0 Cracovię. W każdym z tych czterech spotkań poznaniacy zdobywali bramkę w ostatnich minutach. Przeciwko Cracovii lepiej niż ostatnio zaprezentowali się Darko Jevtić i Maciej Gajos - pierwszy trafił na 1-0, drugi miał asystę przy golu na 2-0. - Tak, Darko Jevtić i Maciej Gajos byli mocno krytykowani, ale jak zawodnik jest mocny i dobrze pracuje, to zacznie w końcu grać na boisku. Nie tylko ich to spotkało, ale też innych piłkarzy. Musimy wszyscy razem to dźwignąć - mówi Djurdjević, który z Lechem związany jest od dekady i doskonale wie, że w tym okresie "Kolejorz" często miał problemy. Teraz Lech ma jednak za sobą najlepszy start od sześciu lat - wygrał dwa spotkania. - Początek jest ważny, ale ważne jest też to, jak się kończy. Dla nas to kolejne spotkanie, w którym chcieliśmy zagrać dobrze. W planach czy wizjach mamy to, co się dopiero stanie - twierdzi Djurdjević, który chwalił swój zespół za początek spotkania z Cracovią. - Zaczęliśmy bardzo dobrze, skoncentrowani i od razu wyszliśmy na prowadzenie. Po 30 minutach bardzo dobrej gry pojawiło się może jakieś lekceważenie u zawodników, na co uczulaliśmy ich przed spotkaniem i w przerwie. To właśnie dało Cracovii rzut karny, przy którym dopisało nam szczęście. Widać jednak było, że pod koniec pierwszej połowy mamy słabszy okres - analizował Djurdjević. W drugiej połowie, zdaniem trenera Lecha, piłkarzy jego drużyny dopadło zmęczenie. - To akumulacja tego wszystkiego, co mamy już w nogach. Wytrzymaliśmy jednak bardzo dobrze, to rywali nękały skurcze. Mieliśmy problem przy rzutach rożnych czy wrzutach z autu Cracovii, nie zawsze udawało się nam dłużej utrzymać przy piłce. Wytrzymaliśmy jednak presję i trafiliśmy na 2-0 - zakończył trener Lecha. Andrzej Grupa