Od 2006 roku Cracovia nie potrafiła zdobyć trzech punktów w Poznaniu, a miała aż 11 szans. Teraz też wydawało się, że będzie jej o to trudno, bo Lech pokazał przed tygodniem bardzo łądną grę w starciu z Rakowem. W Poznaniu jednak obawiali się tego spotkania, a trener Dariusz Żuraw mówił nawet, ze "Pasy" to najgroźniejsza drużyna, z jaką przyjdzie się mierzyć jego drużynie. I miał rację. Cracovia od początku miała swoją koncepcję gry przeciwko Lechowi i perfekcyjnie ją realizowała. Goście grali bardzo agresywnie, a do tego wysokim pressingiem, gdy piłkę próbował wyprowadzać bramkarz Lecha. Wyżej podchodzili wszyscy gracze Cracovii, miejsca na rozegranie piłki nie mieli wtedy nawet stoperzy Lecha. Gdy futbolówka znalazła się jednak w środkowej strefie, Cracovia momentalnie się cofała i szukała przechwytów, a następnie - kontrataków. "Kolejorz" miał problemy z dłuższym utrzymaniem się przy piłce, jego piłkarze zaczęli się dość szybko irytować. Poza jednym ładnym strzałem Christiana Gytkjaera, który w 18. minucie świetnie obronił Michal Peszković, Lech nie pokazał nic ciekawego. W 27. minucie Cracovia wywalczyła rzut rożny, a po dośrodkowaniu Sergiu Hancy piłkę głową do bramki skierował Cornel Rapa, który wcześniej uciekł Wołodymyrowi Kostewyczowi. Na dobrą sprawę po chwili mogło być nawet 2-0, ale potężne uderzenie Pelle van Amersfoorta zostało zablokowane na 10. metrze przed bramką. Lech się gubił w ataku, a jak już zdołał coś wykreować, to zaraz na finiszu okazję zepsuł. Jak Gytkjaer w 34. minucie, który dostał doskonałe podanie od Jóźwiaka. Cracovii udało się sprawić, że z kreowania akcji wyłączony został Pedro Tiba, a i pilnowany dokładnie Darko Jevtić prezentował się dużo słabiej niż we wcześniejszych meczach. Myliłby się ten, kto sądziłby, że przerwa odmieni to spotkania. Nadal Cracovia grała bardzo konsekwentnie, ryzykując nawet twardą grę kolejnymi żółtymi kartkami. Częste wypady na połowę Lecha mogły jej przynieść kolejne bramki, ale skuteczność nie byłą mocną stroną Mateusza Wdowiaka. Skrzydłowy "Pasów" miał znakomite sytuacje w 48. i 53. minucie, ale dwa razy nie trafił nawet w bramkę. Lech zresztą też nie trafiał, nie dając wykazać się Peskoviciowi. W 65. minucie w zewnętrzną część słupka trafił Jóźwiak, choć ewentualny gol po analizie VAR i tak zostałby anulowany, a później z rzutu wolnego Joao Amaral obił poprzeczkę. Wtedy było już jednak 0-2, bo w 68. minucie van Amersfoort wykorzystał znakomite podanie od Rapy, pomknął sam na sam z Mickeyem van der Hartem i wygrał ten holenderski pojedynek. Odkrywający się Lech narażał się na kontry, ale tych Cracovia nie wykorzystywała. Znakomitą okazję miał Rafael Lopes, ale tuż przed bramką źle przyjął piłkę, a powinien od razu uderzać. Cień nadziei dał Lechowi w samej końcówce rezerwowy Paweł Tomczyk, wykorzystując podanie Amarala. Po chwili jednak to Cracovia mogła rozstrzygnąć to spotkanie, bo z piłką minął się van der Hart, a van Amersfoort dwukrotnie kopał w kierunku bramki. Dwukrotnie wybijał jednak Lubomir Szatka. Lech miał więc jeszcze pięć doliczonych minut na wyrównanie, ale nie zdołał już zadać drugiego ciosu. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Cracovia 1-2 (0-1) Bramki: 0-1 Rapa 27., 0-2 van Amersfoort 68., 1-2 Tomczyk 88. Lech: van der Hart - Gumny, Crnomarković, Szatka, Kostewycz - Jóźwiak, Muhar (73. Amaral), Tiba, Jevtić (85. Tomczyk), Puchacz (63. Klupś) - Gytkjaer. Cracovia: Peszković - Rapa, Dytiatjew, Datković, Ferraresso ŻK (62. Pestka) - Wdowiak ŻK (79. Vestenicky), Gol, Lusiusz ŻK (70. Dimun), van Amersfoort, Hanca ŻK - Lopes ŻK. Widzów: 25768. Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Zapis relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Cracovia! Zapis relacji na urządzenia mobilne Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking Ekstraklasy - sprawdź!