Siłą bułgarskiej ligi jest obecnie niedawny uczestnik Ligi Mistrzów Łudogorec Razgrad (kilka dni temu zremisowała z nim Jagiellonia Białystok), próbuje mu dorównać Lewski Sofia, a dalej jest długo, długo nic. Beroe, choć to uczestnik eliminacji Ligi Europejskiej, prezentuje mierny poziom. Trafiają do niego zresztą piłkarze, którzy niespecjalnie sprawdzili się w Polsce, m.in. Kohei Kato (Podbeskidzie), Marquitos (Miedź Legnica, Górnik Łęczna), Anton Karaczanakow (Cracovia) czy być może Duszan Pernisz (Pogoń). Japończykowi Kato chyba szczególnie zależało na dobrym pokazaniu się w starciu z Lechem, bo grał bardzo agresywnie. Trener Lecha Nenad Bjelica posłał na spotkaniu z Bułgarami mocno rezerwową linię defensywną. Znalazł w niej miejsce dla Marcina Wasielewskiego, Dariusza Dudki i Macieja Wilusza. Nie da się ukryć, że popełniała ona sporo błędów, a sam Junior Mapuku mógł ustrzelić hat-tricka. To, jak w 35. minucie nie trafił z pięciu metrów do pustej bramki, pozostanie na długo zagadką. W pierwszej połowie obie drużyny stworzyły po kilka sytuacji, mecz był zacięty i toczył się w dość żywym tempie. Aktywny był Dawid Kownacki, który pauzował w poprzednim starciu z FK Ufa - przed przerwą oddał trzy groźne strzały. Ten trzeci, z 27. minuty, powinien zakończyć się golem, ale strzał młodzieżowego reprezentanta Polski odbił Błagoj Makendżijew. Tuż przed przerwą Mateas Delić idealnie zagrał piłkę za obrońców, Wasielewski z Dudką się spóźnili, a Radosław Kiriłow mocnym strzałem pod poprzeczkę dał Bułgarom prowadzenie. W drugiej połowie Beroe długo było zespołem lepszym. Przez pół godziny Lech przeprowadził jeden udany i groźny atak, po którym Maciej Makuszewski kopnął piłkę zbyt lekko. Gdyby Mapuku, jesienią najlepszy snajper Beroe w lidze, miał lepszą skuteczność, zwycięstwo ósmej drużyny bułgarskiej ekstraklasy byłoby już przesądzone. W 74. minucie doszło do kuriozalnej sytuacji, która miała kluczowe znaczenie dla całego spotkania. Lech wykonywał rzut wolny na wysokości końca pola karnego, ale tuż przy linii bocznej boiska. Radosław Majewski idealnie dośrodkował na głowę Dawida Kownackiego, ten bez zastanowienie uderzył przed siebie, ale Makendżijew zdołał sparować piłkę przed siebie. Młody napastnik Lecha bez problemu skorzystał z okazji, ale jego radość nie trwała długo. Oto bowiem sędzia asystent, nie wiedzieć dlaczego, podniósł chorągiewkę do góry! Gdy Kownacki protestował, a sędzia główny nie wiedział, co zrobić, piłkę zabrał Emin Achmed, przebiegł przez całe boisko obok niereagujących graczy Lecha i w sytuacji sam na sam pokonał Putnkocky’ego, który próbował ten strzał obronić. Sędzia nie wiedział nawet, co się dzieje, bo po chwili poszedł uzgodnić ostateczną wersję ze swoim asystentem. I uzgodnił - uznał gola dla Lecha, a nie dla Beroe, co oczywiście spotkało się z protestami Bułgarów. Po wyrównaniu Lech wreszcie zaczął grać lepiej, uzyskał sporą przewagę. W samej końcówce na 2-1 trafił młody Paweł Tomczyk, który skorzystał ze znakomitej sztuczki technicznej Majewskiego, a później perfekcyjnej asysty byłego reprezentanta Polski. Wynik na 3-1 ustalił Marcin Robak, który wykorzystał dośrodkowanie Tymoteusza Puchacza. Podczas swojego zgrupowanie na Cyprze Lech rozegra jeszcze jeden sparing - w czwartek z Ujpesztem Budapeszt. Andrzej Grupa Lech Poznań - Beroe Stara Zagora 3-1 (0-1) Bramki: 0-1 Kiryłow (44.), 1-1 Kownacki (74.), 2-1 Tomczyk (88.), 3-1 Robak (90.) Lech: Putnocky - Wasielewski (65. Kędziora), Bednarek (65. Kostewycz), Dudka, Wilusz - Makuszewski, Tetteh, Gajos (65. Trałka), Jevtić (65. Robak), Pawłowski (65. Puchacz) - Kownacki (76. Tomczyk).