Stokowiec chwalił swój zespół za dyscyplinę taktyczną i perfekcyjne zrealizowania założeń. Podkreślał przy tym, że celem gdańszczan nie był szturm na pogrążoną w kryzysie drużynę Lecha, ale skuteczne rozbijanie rywala i szukanie swojej szansy. Ta się nadarzyła dość szybko i pięknego gola, jak się później okazało zwycięskiego, strzelił Flavio Paixao. - To był dla nas mecz bardzo trudny taktycznie, bo musieliśmy się sporo napracować, by przypilnować tego wyniku. Może wyglądało to tak, że kontrolujemy grę, bo takie było nasze założenie, ale koncentrowaliśmy się na pewnych zadaniach i ten scenariusz się spełnił. Chcieliśmy grać wysokim pressingiem, utrudniającym Lechowi wyprowadzanie piłki albo z kontry, bo mamy szybkie skrzydła. Wiedzieliśmy, w jakiej sytuacji jest Lech, że będzie nerwowość w jego szeregach i trochę na to liczyliśmy. Chcieliśmy podpuścić przeciwnika, co jest może bezczelne, ale taki już jest sport. Nie daliśmy się sami podpuścić, nie porywaliśmy się wirtuozerię, bo graliśmy o lidera i trzy punkty. Wiedziałem więc, że ten mecz trzeba wywalczyć, wybiegać. Stąd zmiany defensywne, a na ławce zostawiłem Rafała Wolskiego, bo po 20 minutach murawa była już tak ciężka, że nie było sensu silić się na coś innego - mówił po meczu trener Lechii Piotr Stokowiec. Lechia pozostaje więc liderem Ekstraklasy, ale zanim będzie bronić tej pozycji, a zarazem tytułu "mistrza jesieni" w sobotnim starciu z Cracovią, czeka ją mecz Pucharu Polski z Resovią - w środę o godz. 13 w Rzeszowie. - Byliśmy już liderem, a samo myślenie o tej pozycji nic nie znaczy. Trzeba być dobrze przygotowanym do obrony miejsca, a ja zdaję sobie sprawę z naszych niedociągnięć. Przełamujemy pewne bariery, gramy na wysokim procencie skuteczności, jak porównamy zresztą potencjały drużyn z Ekstraklasy. Dopóki piłka w grze, to pola nie oddamy. Trochę taktyką, trochę walecznością, ale też umiejętnościami, bo to, co nas cechuje, to duża agresywność, ale i przy tym jakość. Bramka Flavio to była czysta jakość - podkreślił Stokowiec. Trener Lechii nie przypominał swoim piłkarzom, że Lechia nie wygrała w Poznaniu od 1956 roku i wreszcie jest na to duża szansa. - Nie chciałem podgrzewać atmosfery i dawać dodatkowej presji. Z tą historią moja drużyna i ja nie mamy wiele wspólnego, chcemy tworzyć swoją historię. Fajnie jest się zapisać w kartach historii, ale nie traktujemy tego priorytetowo. Dziś wygrała drużyna, a to było słowo-klucz. Wypisaliśmy sobie zadania: jak się mamy bronić, jak atakować. I cieszę się z ich wykonania, bo one doprowadziły do historycznego przełamania - mówił trener Lechii. Lechowi Stokowiec życzył zaś przełamania. - To miasto i ten klub na to zasługuje, by to tych przykrych wspomnieniach pozostał tylko ulotny powiew. Nie tak dawno (w marcu tego roku - red.) przyjechaliśmy tu z Lechią i przegraliśmy 0-3. Nastroje u nas też nie były najlepsze, ale wzięliśmy się solidnie do pracy i to jest droga dla każdego - zakończył szkoleniowiec lidera Ekstraklasy. Andrzej Grupa