Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole - Zagraliśmy mądre spotkanie, biorąc pod uwagę, ile sił włożyliśmy w środowe spotkanie z liderem Jagiellonią. Brakowało dokładności w akcjach ofensywnych, w tych kontrach, które mieliśmy. Było też widać, że w pewnych momentach zaczyna brakować sił, ale wytrzymaliśmy. Ten zespół zaczyna dojrzewać do czegoś, co nas może czekać w przyszłości - mówił po tym spotkaniu Piotr Nowak, trener Lechii Gdańsk. Jego zespół oddał w całym spotkaniu - przez 95 minut gry, zaledwie trzy niecelne strzały. Tylko nieco lepszy był Lech - 10 uderzeń na bramkę Duszana Kuciaka, trzy celne. Był też w tym niecelny strzał Macieja Gajosa na pustą bramkę, kwadrans przed końcem. - A ile strzałów celnych miała Lechia? - pytał Bjelica dziennikarzy, gdy ci zapytali go o powód niewielu prób w tym meczu. - Chcieliśmy wygrać, atakowaliśmy, mieliśmy lepsze szanse. Na końcu wyszło 0-0, ale jestem zadowolony z tego, jak mój zespół zagrał. Nam po porażce z Legią naprawdę było ciężko. To spotkanie też było nerwowe, a w trzecim meczu w ciągu siedmiu dni, nie jest łatwo grać. Szczególnie zawodnikom ofensywnym, bo gdy jesteś zmęczony, to kreatywność nie jest taka, jak wtedy, gdy nie jesteś. No cóż, walczymy dalej - mówił trener Lecha Nenad Bjelica. Nowak zapewniał, że jego zespół chciał grać ofensywnie, o czym świadczą dwie ofensywne zmiany - wejście na boisko Michała Maka i Grzegorza Kuświka. - Trzeba jednak przyznać, że oba zespoły były bardzo mądrze ustawione taktycznie i z tego brało się tak niewiele sytuacji pod bramkami. Nie przyjechaliśmy tu tylko robić catenaccio i wybijać piłkę, ale też strzelać. A co do układu w tabeli... Przez ostatnich sześć tygodni skupiamy się tylko na naszej grze, pracy na treningach i odprawach. To nam ma przynosić punkty. Wszelkie rozważania, jak będzie wyglądać tabela, kto i gdzie będzie, to nie do mnie, nie mam kryształowej kuli by w nią zajrzeć - twierdzi trener Lechii. W końcówce meczu Lecha z Lechią mocno się zagotowało. Piłkarze obu drużyn skoczyli do siebie jak koguty. Wcześniej żółtą kartkę za uderzenie łokciem znów obejrzał Sławomir Peszko. - Nie zgodzę się, że Sławek podkręca emocje. Każdy z nich chciałby osiągnąć sukces, takich sytuacji było więcej w meczu. On znów zagrał dobre spotkanie w tym tygodniu. Końcówka pokazała, że emocje mogą się wyłamać, ale sędzia pan Musiał dokonał rzeczy, której zabrakło poprzednio (w marcu, gdy sędziował Szymon Marciniak - przyp. red.). Starał się stonować emocje, zrobił to znakomicie i pokazał, że jest jednym z czołowych arbitrów w Polsce - zakończył trener gdańszczan. Andrzej Grupa