Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy To właśnie od spotkania z Koroną zaczął się kryzys w Lechu - pół roku temu "Kolejorz" przegrał z nią na własnym stadionie 0-1 na otwarcie zmagań w grupie mistrzowskiej. Przy stanie 0-0 Darko Jevtić nie wykorzystał rzutu karnego, chwilę później kielczanie zdobyli bramkę, a Lech przegrał po raz pierwszy w sezonie na swoim stadionie. Później przegrał po raz drugi z Górnikiem, po raz trzeci z Jagiellonią i po raz czwarty z Legią - o mistrzostwie Polski mógł więc zapomnieć. To spowodowało rewolucję w sztabie szkoleniowym, z klubem pożegnało się kilku piłkarzy, a kilku kolejnych czeka to za parę miesięcy. W tym sezonie "Kolejorz" znów dopadł kryzys, ale trzy ostatnie mecze pozwalają kibicom z Poznania wierzyć, że drużyna Ivana Djurdjevicia już z niego wychodzi. - Tamto już za nami, mam teraz inne sprawy. Zespół powoli rośnie, choć może po wynikach jeszcze tak tego nie widać, ale była reakcja na boisku, jest walka do końca. Poznaję nadal tych ludzi, na pewne rzeczy potrzeba czasu i tego nie przeskoczymy, tak ja, jak i piłkarze czy kibice - uważa poznański szkoleniowiec, który cieszy się z tego, że na stadion przy Bułgarskiej wraca doping. W ostatnich tygodniach kibice Lecha nie wspomagali piłkarzy, co było protestem przeciwko polityce zarządzania klubem. - Niektórzy zawodnicy pytali mnie, dlaczego nie ma dopingu. Powiedziałem im, że muszą swoją grą przekonać kibiców, by wrócili na stadion. Piłkarze są do tego przyzwyczajeni, a sam fakt, że pytają o doping, wiele mówi. To dla nas duży plus, zwłaszcza dla nowych graczy - przekonuje Djurdjević. W jego zespole na pewno zabraknie Tomasza Cywki i Nikoli Vujadinovicia (wciąż leczą kontuzje), a Robert Gumny, Paweł Tomczyk, Maciej Orłowski i Hubert Sobol mają wspomóc drużynę rezerw. - Sam fakt, że niektórzy zawodnicy wrócili do zajęć świadczy o tym, że zwiększa się rywalizacja, bo wiemy, że z okrojoną grupą zawodników nie jest łatwo pracować. Gdy zaś dwóch, trzech czeka na swoją szansę, inaczej się do wszystkiego podchodzi - mówi Djurdjević. Można się spodziewać, że do bramki Lecha wróci Jasmin Burić, by może w obronie miejsce Rafała Janickiego zajmie Grek Goutas, zaś za plecami Christiana Gytkjaera pojawi się Darko Jevtić. Dobrej formy Szwajcara mocno brakowało lechitom w ostatnich miesiącach, a Jevtić miał teraz mocno nad sobą pracować. Podczas czwartkowego treningu wcielił się nawet w rolę Djurdjevicia, dobrał sobie asystentów i prowadził zajęcia. - Robiłem coś takiego już rok temu w rezerwach. Miał być regeneracyjny trening, a wyszedł trochę mocniejszy, tak to zrobili. Prowokujemy zawodników w ten sposób i widzimy, jak oni odbierają naszą pracę. Sam byłem zawodnikiem, ale wciąż pozostaje przeświadczenie, że szybko się zapomina o tej pracy na treningach. Tymczasem oni pokazali, że coś w głowach zostaje. W sumie to wystarczyło już tych sprintów i strzałów, które zrobili, zwłaszcza na dwa dni przed meczem - śmieje się Djurdjević. Jevtić zostaje też po treningach i wykonuje rzuty wolne - razem z Wołodymyrem Kostewyczem. - Gramy o czekoladę. Ostatnio przegrałem dwie czekolady, muszę więc więcej trenować - śmieje się ukraiński obrońca. - Na podstawie tego, co widziałem przez ostatnie dwa tygodnie na treningach, jak drużyna była skoncentrowana i jaki jest nastrój, to mogę powiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze. W takim nastroju i z taką koncentracją musimy jeszcze tylko wejść w mecz z Koroną - twierdzi Kostewycz. A Djurdjević potwierdza: - Wiele dobrych rzeczy się działo w ostatnich dniach, ale zawsze wszystko weryfikuje boisko. Początek meczu Lecha Poznań z Koroną Kielce - o godz. 20.30. Andrzej Grupa Ranking Ekstraklasy - sprawdź!