Sytuacja w Lechu zupełnie wymknęła się spod kontroli. Klub, który wygrał rundę zasadniczą i miał stworzoną autostradę do mistrzostwa Polski, praktycznie tę szansę stracił po trzeciej z rzędu porażce na własnym stadionie. Lech, aby wrócić na pierwsze miejsce, musiałby liczyć na remisy Legii i Jagiellonii w najbliższą niedzielę, a samemu wygrać dwa ostatnie spotkania. Teoretycznie to możliwe, w praktyce - pozostaje w sferze marzeń kibiców. Lech jest bowiem rozbity mentalnie. Gdy piłkarze jeszcze grali i walczyli przeciwko Jagiellonii, fani starali się ich dopingować, choć w ostrych słowach domagali się większego zaangażowania, a także żądali dymisji trenera Nenada Bjelicy i prezesa Karola Klimczaka. Gdy po zakończeniu spotkania lechici klęczeli bądź leżeli na murawie, usłyszeli od szarpiących płot fanów z "Kotła", że mają natychmiast opuścić boisko, a nie pochodzić do nich. To zostało wyrażone jednym wulgarnym słowem. Zwyczajem w Lechu jest, że na krótkie pomeczowe rozmowy z dziennikarzami rzecznik prasowy klubu Łukasz Borowicz przyprowadza od razu po zejściu z murawy dwóch lub trzech piłkarzy - jeszcze zanim zejdą do szatni. Tym razem zakomunikował, że wywiadów "na gorąco" nie będzie. Mało tego - już po mocno opóźnionych konferencjach prasowych trenerów okazało się, że... żaden zawodnik "Kolejorza" nie wystąpi przed dziennikarzami! Zaraz po spotkaniu przed kamerami telewizji transmitującej spotkanie stanął kapitan drużyny Maciej Gajos, który z trudem wyrzucił z siebie kilka zdań. W szatni lechici wspólnie postanowili, że więcej nie będzie, a kibice nie usłyszą - poprzez dziennikarzy - dlaczego w starciu z Jagiellonią Lech był tak bezradny. - W związku z aktualną sytuacją sportową nie będą udzielali żadnych wypowiedzi i w ich imieniu proszę o uszanowanie tej decyzji. Jako klub postanowiliśmy tego nie podważać - mówił rzecznik Lecha Łukasz Borowicz. Kuriozalna decyzja zawodników oznacza, że ogłoszoną kilka tygodni temu "ciszę medialną", polegającą na tym, że nie ma wywiadów z zawodnikami w dniach niemeczowych, Lech przesunął do sfery absurdu. - To nie oznacza, że zawodnicy w ogóle nie będą wypowiadali się do mediów. W piątek będzie konferencja dla mediów przed spotkaniem z Wisłą Kraków i pojawi się przedstawiciel pierwszej drużyny. Będzie można zadać mu pytania związane z meczem z Jagiellonią - tłumaczył Borowicz. Tym zawodnikiem ma być Radosław Majewski. Piłkarze Lecha opuścili szatnię bocznym wyjściem, nie musieli przechodzić przez strefę z przedstawicielami mediów. Z zawodnikami Jagiellonii przyszedł się przywitać i porozmawiać Piotr Tomasik - lewy obrońca odstawiony przez Bjelicę na boczny tor, który stawia na będącego bez formy Wołodymyra Kostewycza. Spośród wszystkich graczy Lecha to akurat Tomasik ma największe szanse by za półtora tygodnia cieszyć się z medalu za mistrzostwo Polski. On bowiem całą jesień spędził w Jagiellonii. Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz