Jagiellonia pokonała Lecha w Poznaniu 2-0 i wskoczyła na drugie miejsce w Ekstraklasie. Ma trzy punkty straty do Legii, ale jeżeli zrówna się z nią punktowo, będzie wyżej w tabeli. - Zdawaliśmy sobie sprawę, jakie ten mecz ma znaczenie, bo przegrywający komplikował sobie sytuację w walce o mistrzostwo. Nasza sytuacja była o tyle trudniejsza, że mieliśmy punkt mniej od Lecha. Zespół myślał o zwycięstwie, dobrze wszedł w to spotkanie. Graliśmy bardzo spokojnie, rozsądnie, mądrze taktycznie i szybko otworzyliśmy wynik - analizował Mamrot. Przypomniał jednak, że miesiąc temu Jaga też w Poznaniu prowadziła, a mecz zakończyła wysoką porażką. - Potrzebny jest łut szczęścia. Gdy piłka po uderzeniu Ivana (Runje - red.) uderzyła w poprzeczkę naszej bramki, to szczęście było po naszej stronie. Później dobrze się organizowaliśmy, dobrze broniliśmy i zdobyliśmy ważną bramkę po stałym fragmencie. Ostatnio tym stałym fragmentom poświęcaliśmy dużo czasu, a bramek nie było wiele, więc tym bardziej się cieszę - opowiadał szkoleniowiec Jagiellonii. Sporo pochwał po tym spotkaniu dostał Cillian Sheridan, którego pojawienie się w wyjściowym składzie było sporym zaskoczeniem. Wysoki Irlandczyk po raz pierwszy w tym roku rozpoczął mecz od początku, ostatnio grał tylko ogony lub całe spotkania przesiadywał na ławce. W Poznaniu nie dość, że strzelił bardzo ważnego gola, to jeszcze miał przechwytów i udanych pojedynków w strefie środkowej, a przy stałych fragmentach - w swoim polu karnym. - Takie miał zadanie i fantastycznie się z niego wywiązał. W przerwie mówił, że dawno nie grał, a jak zawodnik nie gra, to ma wątpliwości, czy wytrzyma 90 minut. W przerwie mówił, że da radę 20 minut, ale przy 2-0 wiedziałem, że go nie zmienimy. Wykonywał świetną pracę przy stałych fragmentach gry Lecha. Było widać, że bardziej już gra sercem, zszedł z boiska wyczerpany, ale trzeba to jasno powiedzieć: tego się wymaga od każdego piłkarza! Musimy dać z siebie wszystko, aby móc spojrzeć w lustra po ostatnim meczu - mówił trener Mamrot. Jagiellonia będzie miała szansę na tytuł tylko wtedy, jeżeli w dwóch ostatnich kolejkach zdobędzie o trzy punkty więcej od Legii. Piłkarze ze stolicy mogą je stracić albo w konfrontacji z Górnikiem Zabrze, albo też w ostatniej kolejce w Poznaniu. Tylko czy Lech, tak bardzo rozbity w środę, będzie jeszcze w stanie się pozbierać? Teoretycznie poznaniacy muszą zdobyć jeszcze punkt by zapewnić sobie grę w pucharach. Również teoretycznie wciąż mają niewielkie szanse na pierwsze miejsce. - My musimy myśleć o sobie, bo teraz czeka nas absolutnie najważniejsze starcie w Lubinie. A Legia? Mówiąc brzydko, oczywiście, że będziemy ściskać kciuki za jej rywali, tak samo pewnie, jak dziś w Warszawie ściskano za remis w Poznaniu. Na szczęście tak się nie stało - przyznaje Mamrot. - Lech jest w trudnej sytuacji, ale teoretycznie ma szanse nawet na mistrzostwo. Gdybyśmy przegrali, to pewnie motywowałbym graczy tym, że musimy ratować puchary. Lech też jest w stanie się jeszcze zmotywować. Dziś mają taką pierwszą negatywną reakcję, ale jutro pewnie będą myśleć inaczej - zakończył szkoleniowiec Jagiellonii. Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz