Gdy Dani Ramirez upadł, natychmiast podbiegł do niego będący najbliższej Mikael Ishak z Lecha Poznań. W ciągu kilku sekund przy pomocniku ŁKS-u pojawili się też ratownicy medyczni. Stadion spowiła głucha cisza, bo nikt nie wiedział, co dzieje się z Hiszpanem. Zanim Ramirez odzyskał świadomość, minęła dłuższa chwila. Będący już na noszach piłkarz podniósł rękę i pokazał fanom, że już "kontaktuje", a trybuny pozdrowiły go, skandując jego nazwisko. Następnie zawodnik został przewieziony do szpitala, ale jak się okazuje, na murawie został popełniony "błąd medyczny", który na szczęście nie miał poważnych konsekwencji. Dani Ramirez miał źle założony kołnierz. ŁKS wydał oświadczenie W trakcie transportowania Daniego Ramireza do karetki można było zauważyć, że ma on niepoprawnie założony kołnierz usztywniający szyję. W najgorszym przypadku mogło to mieć wpływ na poprawne oddychanie zawodnika. ŁKS wydał już w tej sprawie oświadczenie, podkreślając, iż mimo pomyłki na szczęście do tego nie doszło. "W trakcie udzielania pomocy medycznej zawodnikowi drużyny ŁKS Łódź – Daniemu Ramirezowi, który zasłabł podczas pierwszej połowy zawodów, został popełniony błąd, który polegał na nieprawidłowym założeniu kołnierza ortopedycznego. Składamy to na karb ludzkiego błędu pracownika medycznego, który chcąc udzielić szybkiej pomocy kontuzjowanemu zawodnikowi, choć intencje miał oczywiście jak najlepsze, prawdopodobnie pod wpływem emocji, wynikających z okoliczności (mecz w obecności 15 tys. widzów) popełnił błąd. Nie miało to wprawdzie wpływu na ówczesny stan zdrowia zawodnika, ale ta nieprofesjonalna sytuacja nie powinna mieć miejsca. Po opuszczeniu terenu stadionu, już w karetce, którą wywieziono piłkarza, błąd został naprawiony a zawodnik, zgodnie z procedurami, został dostarczony do najbliższego szpitala" - brzmi treść klubowego komunikatu. Zawodnik został zabrany z murawy prosto do szpitala, gdzie przeszedł szczegółowe badania, a kilka godzin później przekazał wiadomość za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Na ten moment nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną zasłabnięcia pomocnika. Tuż po końcowym gwizdku trener ŁKS-u powiedział, że wedle słów lekarzy Hiszpan mógł mieć zbyt wysoki poziom insuliny. Wciąż czekamy zatem na wyniki badań oficjalny komunikat, wyjaśniający przyczyny tego zdarzenia. Znakomite widowisko w Łodzi. Lech w ostatnich minutach wyszarpał zwycięstwo Samo spotkanie zakończyło się zwycięstwem Lecha Poznań 3:2. Wygrana piłkarzom "Kolejorza" przyszła jednak w wielkich bólach. Do 56 minuty goście prowadzili 2:0, ale ŁKS-owi udało się nawet doprowadzić do wyrównania. Gospodarze jednak nie zdołali "dowieść" tego wyniku do końca, a sprawy nie ułatwiał im fakt, że przez ponad 20 minut grali w "10" po dwóch żółtych, a w konsekwencji czerwonej kartce Tejana. Gola na wagę trzech punktów dla ekipy z Wielkopolski w pierwszej minucie doliczonego czasu gry zdobył Filip Marchwiński.