W pierwszej części materiału w "Przeglądzie Sportowym" poświęconemu obecnej sytuacji w Legii opisywano między innymi, jak przebiegały transfery do klubu. Mogliśmy się dowiedzieć, że część z nich, z obawy przed wyciekiem do mediów, zatajano nawet przed Czesławem Michniewiczem, co zakrawało na absurd.Jednym z głównych winowajców tego, jak to wszystko wyglądało kibice uznali Radosława Kucharskiego. Dyrektor sportowy mistrzów Polski jest jednym z głównych bohaterów drugiej części tekstu, w której przedstawiany jest jako introwertyk, z którym bardzo ciężko się skontaktować. Kucharski ma nie odbierać telefonów, nie odpisywać na maile i przekładać spotkania, czym raczej nie zjednuje sobie sympatii otoczenia. Wiadomo jednak, że cały czas cieszy się sporym zaufaniem właściciela i prezesa Legii Dariusza Mioduskiego, który mimo niechęci kibiców cały czas staje po stronie Kucharskiego. "Przegląd Sportowy" pisze również o frakcjach, jakie ścierają się w Legii. Sporo do powiedzenia znów ma Tomasz Zahorski, odpowiedzialny chociażby za ściągnięcie do klubu Romeo Jozaka. Mioduski ma jednak sporo doradców, którzy nie zawsze wiosłują w tym samym kierunku. Właśnie z tego powodu wyobcowany miał czuć się Michniewicz, który uważał, że traktowany jest jak intruz i nie ma wsparcia z góry.W klubie mówią z kolei, że to sam trener otoczył się szczelnym kordonem i nie dopuszczał do siebie nikogo. Doprowadził do zwolnienia kilku członków sztabu szkoleniowego, którzy byli związani z Aleksandarem Vukoviciem, w tym Łukasza Bortnika, odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne. W jego miejsce zatrudnił prof. Zbigniewa Jastrzębskiego, ale efekty były mizerne, a jak możemy przeczytać w "Przeglądzie Sportowym", ten w ogóle rzadko pojawiał się w siedzibie Legii."Oberwało" się również Arturowi Borucowi, który zdaniem dziennikarza "Przeglądu Sportowego" miał walczyć z zarządem o premię za awans do fazy grupowej Ligi Europy. Bramkarz miał domagać się podziału w premii dla drużyny, choć w klubie argumentowali, że mu się nie należy, bo ma już takową, wypłaconą indywidualnie. I nie powinien dostawać dwa razy pieniędzy za to samo. Nie do końca jest zresztą jasne tło konfliktu Boruca z władzami Legii, co zresztą przyznaje również autor tekstu, bo bramkarz już od dawna udziela bardzo enigmatycznych wywiadów.