Lech pozyskał dotąd tylko jednego piłkarza - skrzydłowego Mihai Raduta. W poniedziałek wieczorem do Poznania przyleciał zawodnik, który ma zastąpić Tamasa Kadara na lewej obronie. We wtorek przejdzie testy medyczne, a jeśli je zaliczy - podpisze umowę. Kadar wznowił zajęcia w poniedziałek z resztą zespołu, ale jego odejście jest przesądzone. Lech dostał kilka atrakcyjnych dla siebie ofert, m.in. z TSV 1860 Monachium. Na grę w słabszym zespole drugiej Bundesligi nie zgodził się sam Kadar, teraz ponoć przyszła jednak znacznie ciekawsza propozycja z Kijowa. "Kolejorz" już się zabezpiecza na odejście Węgra, bo na lewej obronie ma tylko młodziutkiego Tymoteusza Puchacza, który w poniedziałek przedłużył kontrakt z klubem. Bardzo możliwe, że nowy zawodnik pojawi się również na środku obrony. Tu Lech stracił Paulusa Arajuuriego, a wkrótce to samo stanie się zapewne z Maciejem Wiluszem, któremu w czerwcu kończy się kontrakt. - Chciałbym go zostawić, ale rozumiem, że klub i piłkarz mogą mieć inne plany, skoro kończy się umowa. Jutro spotykam się w klubie z prezesem i będziemy rozmawiać o wzmocnieniu tej pozycji. Możliwe, że stanie się to nawet w następnym tygodniu - twierdzi Bjelica. Zdaniem Chorwata, klub z Poznania może dokonać w tym okienku transferowym nawet trzech lub czterech transferów. Na pewno jednak w Lechu Bjelicy nie zagra Muhamed Keita. Norweg zbierał w ostatnim roku niezłe recenzje w dwóch klubach tamtejszej ekstraklasy, do których był wypożyczony. Do Polski wracać nie chce, choć wczoraj powinien był stawić się na pierwszym treningu w Poznaniu. - Nie znam tego człowieka, nigdy go nie widziałem, ale widziałem jak gra. Nie okazał szacunku dla klubu, z którym wciąż ma ważny kontrakt. To klub musi zdecydować, co z nim zrobić, ale myślę, że zostanie w Norwegii. Ja go nie potrzebuję, tymi słowami o Lechu ocenił samego siebie - uważa Bjelica. Keita w wywiadzie dla jednej z gazet ocenił swój pobyt w Polsce jako "g..no". Teraz ma trafić do Valarengi Oslo. Piłkarze Lecha przez tydzień będą trenować na bocznych boiskach. Pogoda nie dopisuje, zajęcia muszą odbywać się w mrozie i fatalnym powietrzu. - No cóż, nie możemy z tym nic zrobić, musimy się jakoś zaaklimatyzować i spróbować jak najwięcej z tej pogody wyciągnąć w te dziewięć dni. Na Cyprze będą lepsze warunki do treningu - uważa Bjelica, który jednak podczas swojej pracy we Włoszech nie miał zimowej przerwy. - Tak było przez dwa lata. W Austrii już jednak miałem i było równie zimno. Tego nie zmienimy, dla mnie praca w tym okresie jest czymś normalnym - dodaje. Andrzej Grupa Terminarz i tabela Ekstraklasy