Krakowska twierdza nadal niezdobyta. Pół roku bez kapitulacji
W ostatnim poniedziałkowym meczu o ligowe punkty Cracovia zremisowała bezbramkowo z Zagłębiem Lubin, którego pierwszoplanową postacią okazał się bramkarz Jasmin Burić. Krakowianie nie powetowali więc sobie pożegnania z Pucharem Polski i zaliczają trzeci mecz z rzędu bez zwycięstwa. Mogą się jednak pochwalić znakomitą serią - na swoim obiekcie pozostają niepokonani od sześciu miesięcy. Mimo straty dwóch punktów zachowują miejsce premiowane startem w europejskich pucharach.

Cracovia przystępowała do tego spotkania po dwóch porażkach z rzędu (liga+PP), ale za to z fantastyczną passą na koncie. Po raz ostatni na swoim terenie poniosła porażkę pół roku temu - dokładnie 4 maja. Starcie z Zagłębiem miało tę serię wydłużyć.
Lubinianie niespecjalnie radzą sobie w tym sezonie w gościnie. Wygrali tylko raz. Należy jednak podkreślić, że dokonali tego na wyjątkowo trudnym terenie - na obiekcie broniącego tytułu Lecha Poznań.
Jasmin Burić ratuje Zagłębie przed porażką. Obiekt Cracovii nadal niezdobytą twierdzą
W pierwszej odsłonie publika miała prawo być poirytowana nieskutecznością obu drużyn. Trybuny poderwały się na moment, gdy w polu karnym Zagłębia padł Dominik Piła. Arbiter uznał jednak, że jego kontakt z Luką Lukiciem nie kwalifikował się na faul i nie podyktował "jedenastki".
Już po półgodzinie gry trener Leszek Ojrzyński musiał skorygować ustawienie i założenia taktyczne. Z powodu kontuzji murawę opuścił Josip Corluka. Goście bronili się jednak efektywnie, nie pozwalając "Pasom" zamienić przewagi optycznej na prowadzenie.
Do korekty rezultatu mogło dojść w ostatnich minutach przed przerwą. Najpierw w doskonałej sytuacji znalazł się Filip Stojilković, ale jego uderzenie głową z trzech metrów sobie tylko znanym sposobem wybronił golkiper lubinian Jasmin Burić. W odpowiedzi groźny strzał Mateusza Dziewiatowskiego zatrzymał Sebastian Madejski.
Kto spodziewał się szybkiego otwarcia wyniku po zmianie stron, poczuł się mocno zawiedziony. Pod Wawelem nadal toczono "mecz walki", co nie wymaga głębszego komentarza. Wszystko wskazywało na to, że losy spotkania rozstrzygnie - w optymistycznym założeniu - jeden cios.
Szybko stało się jednak jasne, że jesteśmy świadkami jednego z najsłabszych spotkań tego sezonu. Roszady kadrowe dokonane przez obu szkoleniowców nie wpłynęły na atrakcyjność "widowiska" w najmniejszym stopniu. W doliczonym czasie jeszcze raz kapitalną interwencją błysnął Burić (uderzał ponownie Stojilković). Ale zaraz potem ostatni gwizdek arbitra okazał się wybawieniem dla zmęczonych szarpanym futbolem zawodników i przede wszystkim dla widzów.
Ekipa Luki Elsnera pozostaje zatem jednym z czterech zespołów w tym sezonie u siebie niepokonanych. I mimo straty dwóch punktów zachowuje kontakt ze ścisłą czołówką tabeli. "Miedziowi" trzymają się w środku stawki, ale nieustanie niepokoi ich wspomnienie z mety poprzednich rozgrywek - tam finiszowali tuż nad strefą spadkową i takiego scenariusza próbują tym razem uniknąć.













