Widzew po fatalnej końcówce rundy rewanżowej poprzedniego sezonu zaczął odbudowywać zaufanie kibiców. Wygrał derby Łodzi, zremisował z Górnikiem Zabrze, chociaż przegrywał do 90. minuty. Testem na to, czy wyszedł z dołka, miał być mecz ze Śląskiem. Widzewiacy zagrali przed własną publicznością z zespołem, który do tej pory zawodzi. Wrocławianie wygrali tylko raz, jeden mecz zremisowali i dwa przegrali. Mają problemy kadrowe i sprowadzeni latem piłkarze nie są gotowi do gry. Przed meczem klub opuścił Denis Jastrzembski. Łodzianie również stracili zawodnika. Na kilka godzin przed meczem, poinformowali, że kontrakt z Kristofferem Hansenem został rozwiązany. Wystarczyła jedna kontra Śląska Na początku wydawało się, że Widzew kontroluje grę - utrzymywał się przy piłce i starał się zawiązywać akcje ofensywne z wykorzystaniem wysoko ustawionych bocznych obrońców, ale wystarczyła jedna kontra, by łodzianie przegrywali. Alex Petkow prostopadłym podaniem znalazł Nahuela Leivę. Hiszpan był sam przed Henrichem Ravasem i pokonał go pewnym strzałem. Im dłużej trwało spotkanie, tym lepiej grał zespół z Wrocławia. Do dwóch, bardzo dobrych okazji doszedł Erik Exposito. Za pierwszym razem napastnik Śląska był na spalonym. Za drugim uderzył zza pola karnego, ale tym razem bramkarz Widzewa świetnie zareagował. Widzew był coraz bardziej bezradny. Kompletnie nie radził sobie Fabio Nunes. Po tym jak minął go Mateusz Żukowski, wrocławianie byli blisko strzelenia drugiej bramki. Gospodarze byli w stanie zagrozić rywalowi tylko po stałych fragmentach gry. Bartłomiej Pawłowski z rzutu wolnego zdecydował się na strzał - uderzył niecelnie. Dopiero pod koniec pierwszej odsłony gry podopieczni trenera Niedźwiedzia zdołali wrócić do swojego stylu gry. Zamknęli gości na ich połowie, ale przed polem karnym zatrzymywali ich rośli obrońcy zespołu z Wrocławia. Trener Widzewa szybko dokonuje zmian Gospodarze nie mieli nic do stracenia. Za Antoniego Klimka wszedł Ernest Terpiłowski. Nadal jedynym zagrożeniem były głównie stałe fragmenty, ale Pawłowski strzelił za lekko. Zza pola karnego uderzył Marek Hanousek, ale bardzo niecelnie. Śląsk schował się na własnej połowie i czekał na okazję do kontrataków. W dogodnej sytuacji Exposito przestrzelił. A trener Niedźwiedź dalej zmieniał - popełniającego błędy Luisa da Silvę zastąpił Mateusz Żyro, bezbarwnego Dominika Kuna Juljan Shehu, a Patryka Stępińskiego bardziej ofensywny Mato Milos. Nadal jednak Widzew nie potrafił stworzyć naprawdę dobrej okazji. Czas uciekał, a dogodnych sytuacji wciąż nie było. Za to Śląsk zadał decydujący cios. Leiva świetnie dośrodkował, a Aleksander Paluszek mocnym strzałem głową nie dał szans Ravasowi. Niewiele brakowało, by padła też trzecia bramka - po mocnym strzale z rzutu wolnego Exposito piłkę sprzed linii bramkowej wybił Terpiłowski. Dopiero w 89 minucie łodzianie byli blisko gola, ale Nunes trafił w słupek. "Co wy robicie, RTS, co wy robicie?" - takie okrzyki żegnały piłkarzy Widzewa.