Mecz toczył się zaledwie od nieco ponad 30 sekund, komentatorzy Canal+ analizowali jeszcze składy, gdy jeden z obrońców Warty postanowił odegrać piłkę do bramkarza. Podanie nie powinno sprawić Adrianowi Lisowi najmniejszych problemów, ale efekt był tragiczny. Lis popełnił koszmarny błąd - postanowił kopnąć z pierwszej piłki i wybić futbolówkę możliwie jak najdalej od swojej bramki, ale po prostu... się z nią minął. Na nieszczęście Warty w polu karnym był Kristoffer Hansen, który widząc wpadkę przeciwnika, trafił do siatki bez najmniejszych problemów. Nie minęła więc minuta gry, a Jagiellonia prowadziła już 1:0 i zmierzała po kolejne trzy punkty w sezonie, niezbędne w pogoni za prowadzącym w tabeli PKO Ekstraklasy Śląskiem Wrocław. Warta zdołała się jednak otrząsnąć z szoku po katastrofalnym początku - pół godziny po wpadce Lisa wyrównał Maciej Żurawski. Co ciekawe, i tym razem fatalnie zachował się bramkarz, choć tym razem po drugiej stronie boiska. Warta wykonywała rzut rożny, do piłki próbował wyskoczyć Zlatan Alomerović, ale... również nie zdołał złapać piłki. Żurawskiemu pozostało doprowadzić do wyrównania, co bez problemu zrobił z najbliższej odległości. Naranjo trafił na wagę trzech punktów Pierwsza połowa zakończyła się więc remisem po festiwalu błędów bramkarzy obu drużyn, które, delikatnie mówiąc, nie wystawią najwyższej noty naszej lidze. W drugiej części gry Warta zaczęła przeważać, czując, że szansa na podział punktów, lub może nawet coś więcej, wcale nie jest czymś nierealnym. Jagiellonia także szukała jednak swoich okazji i w końcu dopięła swego. W 66. minucie po bardzo długim podaniu piłkę otrzymał Hansen i strzałem po ziemi spróbował zaskoczyć Lisa. Pechowy bramkarz zrehabilitował się za wpadkę z początku meczu i zatrzymał strzał rywala, ale przy dobitce Jose Naranjo był już bezradny, a ta bramka nie obciąża jego konta. Jagiellonia po raz drugi objęła prowadzenie i, jak się okazało, tym razem nie wypuściła już szansy z rąk. Warta kończyła mecz w dziesiątkę - w 71. minucie po czerwonej kartce (druga żółta) boisko musiał opuścić Filip Borowski. Jagiellonia wygrywając zbliżyła się na dwa punkty do prowadzącego Śląska, ale rywale zagrają jeszcze w niedzielę z Rakowem, a na razie mają mecz mniej. Z kolei Warta po siódmej porażce w sezonie po tej kolejce może się znaleźć nawet w strefie spadkowej. Ekstraklasa rozwiała wątpliwości. Tym spotkaniem zakończymy rok