W Białymstoku spotkały się drużyny z identycznym bilansem - jedna wygrana, jedna porażka, cztery gole zdobyte i cztery stracone. W Łodzi podkreślano, że w poprzednim sezonie, to właśnie na boisku Jagiellonii Widzew wygrał pierwszy raz, a Jordi Sanchez zdobył premierową bramkę. Hiszpański napastnik w tym roku jednak rozczarowuje. Ostatniego gola zdobył w marcu, ale przynajmniej w bieżących rozgrywkach zaliczył dwie asysty. Trener Janusz Niedźwiedź ma w odwodzie jeszcze Imada Rondicia, ale Bośniak późno dołączył do zespołu i na razie jest zmiennikiem. Zresztą szkoleniowiec wystawił ten sam skład, który tydzień temu przegrał 1:2 w Szczecinie z Pogonią. Większe podstawy ku temu, by nie zmieniać wyjściowej jedenastki, miał Adrian Siemieniec, szkoleniowiec Jagiellonii. W poprzedniej kolejce jego podopieczni rozbili bowiem Puszczę Niepołomice 4:1. I rzeczywiście też nic nie zmienił. Nudne pół godziny, emocje w ostatnim kwadransie Pierwszy kwadrans był bardzo senny. Niby przy piłce częściej była Jagiellonia, ale niewiele z tego wynikało. Gdy raz z kontrą pobiegł Widzew, to zakończyło się na złym podaniu Ernesta Terpiłowskiego. Potem Zlatana Alomerovicia postraszył Bartłomiej Pawłowski, ale strzał był bardzo niecelny. Minęło 30 minut i jeszcze mniej się wydarzyło na boisku. Widzew był kilka razy pod polem karnym Jagiellonii. Gospodarzom udało się parokrotnie wrzucić piłkę w pole karne, ale zagrożenia z tego właściwie nie było. W 35. minucie Widzew miał rzut wolne tuż przy narożniku pola karnego. Zagotowało się w polu karnym, ale wydawało się, że Jagiellonia się wybroni. Piłka wróciła do Bartłomieja Pawłowskiego, który świetnie wypatrzył niepilnowanego Terpiłowskiego. Ten nie czekał, nie przyjmował, tylko huknął z 18 metrów i było 1:0. Szybko okazję do wyrównania miał Jesus Imaz, ale kopnął nad bramką. Za chwilę kontratak łodzian - Pawłowski zagrał do Terpiłowskiego, ale Alomerović obronił zarówno jego strzał, jak i dobitkę Sancheza. Po zmianie stron Jagiellonia nie miała nic do stracenia i zaczęła mocniej naciskać. Widzew się dobrze bronił, ale nie potrafił zrobić nic w ofensywie. Gospodarze wrzucali piłkę w pole karne, ale Henrich Ravas z łatwością je łapał. W 60. minucie byli blisko gola po tym jak Imaz zwiódł Serafina Szotę, ale z 16 metrów kopnął obok bramki. Widzewiacy zaczęli się coraz mocniej cofać, co zwykle nie jest dobrym pomysłem, jeśli do końca było jeszcze ponad 20 minut. Ostrzeżenie wysłał rezerwowy Afimico Pululu, który zdobył gola, ale był na spalonym. Goście bronili się coraz bardziej rozpaczliwie. W 76. minucie ofiarne wślizg Marka Hanouska zakończył się rzutem wolny tuż przed linią pola karnego za zagranie ręką. Po strzale Naranjo Czech po raz drugi zagrał ręką, ale tym razem to był rzut karny. Pululu zmylił Ravasa i było 1:1. Jagiellonia była bliska zwycięstwa - znakomite podanie Nene i Imaz miał tylko przed sobą bramkarza, ale trzeci raz fatalnie spudłował. Za chwilę jednak gospodarze mieli rzut wolny - tym razem Bartłomiej Wdowik popisał się fantastycznym strzałem i było 2:1.