Chyba nigdy w historii Ekstraklasy mecz dwóch ostatnich drużyn w tabeli nie wzbudzał takiego zainteresowania, jak starcie Bruk-Betu Termaliki Nieciecza z Legią Warszawa. Pełny stadion, kilometrowe korki, kibice z miast położonych dziesiątki, a nawet setki kilometrów od miejscowości w gminie Żabno. To był mecz o wielką stawkę dla obu drużyn. Legia jechała do Niecieczy po fatalnym, przegranym 0:1 na własnym stadionie meczu z Wartą Poznań. Jechała na stadion, na którym Legia jeszcze nigdy nie wygrała. To był czwarty mecz obu zespołów w Niecieczy. Pierwszy raz w sezonie 2015/16 gospodarze rozgromili zmierzającą po mistrzowski tytuł warszawską drużynę aż 3:0. Trener Stanisław Czerczesow po tej porażce był wściekły. W jego zespole grali piłkarze podstawowego składu reprezentacji Polski, która za dwa miesiące awansowała do ćwierćfinału Euro we Francji, a także zagraniczne gwiazdy - Guilherme, Ondrej Duda, czy Nemanja Nikolić. W kolejnym sezonie Legia znowu zmierzała po mistrzostwo i właśnie awansowała do Ligi Mistrzów, ale znowu przegrała 1:2. Trenerem "Słoników" był wówczas Czesław Michniewicz. - Zespołowi z Ligi Mistrzów przeciwstawiliśmy się ambicją i organizacją gry. Wygrać z mistrzem Polski to wielka sprawa - mówił. Kolejny sezon to znowu mecz na początku rozgrywek. Latem 2017 r. Legia znowu przegrała. Tym razem 0:1. Trzecim trenerem po Czerczesowie i Besniku Hasim, który przegrał na stadionie w Niecieczy był Jacek Magiera. Czwarty raz bez wygranej Legia w tym sezonie przegrała już 14 meczów. Kolejna klęska mogła spowodować, że straci wszelkie szanse na utrzymanie. Termalica podobnie, jak Legia nie zachwyca formą i w poprzedniej kolejce dostała solidne lanie od Lecha Poznań, z którym przegrała aż 0:5. Z kim, jak nie ze "Słonikami" miałaby Legia wygrać, żeby się utrzymać? Takie pytanie zadaliśmy w przerwie legendzie Legii, Leszkowi Piszowi. Po fatalnej pierwszej części spotkania, mieszkający w pobliskiej Dębicy były legionista nie ukrywał, że gra mistrza Polski nie podoba mu się wcale. A przecież Legia zagrała i tak lepiej niż przeciwko Warcie, gdy przez 45 minut pierwszej połowy, nie oddała nawet jednego strzału. W Niecieczy jakiś zalążek gry można było dostrzec. Do gry wrócili bowiem dwaj liderzy - obrony, Mateusz Wieteska i pomocy, Josue. Portugalczyk zagrał kolejny dobry mecz, ale znowu jego partnerzy nie potrafili wykorzystać wypracowanych przez niego okazji. W drugiej połowie legioniści niespodziewanie oddali inicjatywę rywalom. Gra gości wyglądała coraz gorzej. Trener Aleksandar Vuković zaryzykował. Dokonał trzech zmian. Miały one pobudzić Legię, ale tak się niestety nie stało. Lopes wyleciał po dziesięciu minutach Po fatalnym występie w meczu z Wartą, na ławce zasiadł Rafael Lopes. W 62. min wpuścił go na boisko za Tomasa Pekharta. Dziesięć minut później Portugalczyka już nie było na boisku, bo zobaczył dwie żółte kartki. Mistrz Polski jest na prostej drodze do pierwszej ligi. Legia gra słabo. Piłkarze nie wykorzystują swojego potencjału. Trener źle dobieraniu skład i taktykę. Na dodatek na zespół spadają niespodziewane klęski, takie jak czerwone kartki Artura Boruca w meczu z Wartą, czy Lopesa w Niecieczy. Legia potrzebuje impulsu, sukcesu, dobrego wyniku. Pierwsza wygrana w Niecieczy mogła takim być. Zamiast tego ubrani na czarno kibice przeżyli kolejny zawód. W pierwszej połowie nie dopingowali swoich piłkarzy. W drugiej nie milkli, ale nic to nie dało. Kolejny mecz u siebie ma odbyć się w kolorach żałobnych. Kibice maja przyjść na stadion na czarno i pożegnać prezesa Dariusza Mioduskiego. Gorzej miało już nie być...