Gdy na początku listopada zeszłego roku Kamil Kuzera zostawał tymczasowym trenerem Korony Kielce, zespół ten był w fatalnym położeniu. 39-letni kielczanin, które do Korony trafił dopiero na ostatnie 6,5 roku swojej piłkarskiej kariery, zaczął pracę od dwóch porażek, ale w starciach z Lechem i Widzewem jego zespół mógł mieć nawet komplet punktów. Właśnie dlatego działacze zaufali Kuzerze, dość szybko podjęli decyzję, że to on podejmie się ratowania Ekstraklasy dla Kielc. I młody trener nie mógł narzekać - Korona wygrała wszystkie pięć domowych spotkań w tym roku, dźwignęła się poza strefę spadkową. Dzisiejsze starcie z Jagiellonią też miało dla niej niezwykle istotne znaczenie, bo rywale też, nieoczekiwanie, znaleźli się w trudnym położeniu. Mimo niezłego budżetu i mocnej kadry. Kiepska postawa Jagiellonii sprawiła, że jej szefowie też nie wytrzymali - Macieja Stolarczyka zastąpił zaledwie 31-letni Adrian Siemieniec. Pierwszy test zdał, pokonał Lechię Gdańsk, dziś stanął przed próbą wyjazdową. A mecze poza Białymstokiem były dla "Jagi" przekleństwem - nie wygrała ona na obcych boiskach ani razu. Nowy trener Jagiellonii dźwignął zespół. I to w najważniejszym momencie Goście byli w pierwszej połowie zespołem lepszym, to oni mieli konkretne pomysły na swoje akcje, często niepokoili Konrada Forenca. Minimalnie z dystansu pomylił się Jesus Imaz, po chwili groźną akcję zaprezentował Marc Gual. Korona dopiero w 21. minucie zaoferowała coś niezłego swoim kibicom, gdy po rzucie rożnym i kiepskim zbiciu Guala, w znakomitej sytuacji znalazł się Israel Puerto. Hiszpan miał cztery metry do bramki, powinien rozerwać siatkę, a kopnął prosto w Forenca. Zresztą to były jedyne w pierwszej połowie dobre minuty kielczan - niedługo później Zlatan Alomerović z trudem obronił strzał z dystansu Ronaldo Deaconu, a z narożnika boiska Rumun wkręcił piłkę na... górną część poprzeczki. Rzuty rożne to specjalność Jagiellonii. W Kielcach znów to udowodniła Korona nie była jednak w stanie przejąć inicjatywy na dłużej. Jagiellonia łatwo podprowadzała piłkę w okolice pola karnego, a tam "czarowali" już jej najlepsi gracze. Forenc zdołał obronić strzał Nene, Michal Sáček został zablokowany. W sukurs białostoczanom przyszedł jednak rzut rożny, bo po dośrodkowaniu Bartłomieja Wdowika Puerto zgrał piłkę głową na dalszy słupek, a wbiegający w piątkę Imaz z bliska nie dał szans Forencowi. Prowadzenie gości po pierwszej połowie było jak najbardziej zasłużone - Jagiellonia prezentowała się znacznie lepiej niż Korona. Korona w trudnej sytuacji. Nie zrobiła wiele, by ten fakt zmienić A przecież to Korona zdobyła komplet 15 punktów w tym roku na swoim stadionie, a w perspektywie ma jeszcze mecz w kolejnej kolejce z Zagłębiem Lubin. Z pewnością kielczanie liczyli na kolejne dwa komplety, które dałyby im spory komfort w końcówce sezonu. Wtedy czekają ich jeszcze starcia z Rakowem czy Lechem, o punkty może być wówczas trudniej. Gospodarze wyszli więc z szatni mocno naładowani energią, rzucili się na rywali, bliski fatalnego w skutkach błędu był Alomerović. Tyle że po kilku minutach wszystko wróciły do normy z pierwszej połowy: Jagiellonia kontrolowała grę, choć też wielkiego futbolu nie pokazywała. I za dużo kombinowała w polu karnym Korony, zwłaszcza Gual. Kielczanom ciężko szło zwłaszcza w środkowej strefie, nie potrafili przebić się przez drugą linię "Jagi". Niewiele wnosił do gry Jewgienij Szykawka - po prostu nic nie wskazywało na to, że Korona zdoła coś zmienić. Wrzutki w pole karne nie dawały żadnych efektów - aż do 79. minuty. Właśnie wtedy z daleka dośrodkował Marius Briceag, fatalnie zachował się młody Jakub Lewicki, który zamiast walczyć o piłkę, wolał przewrócić się w starciu z Dominickiem Zatorem. A zawodnik powołany w marcu do kadry Kanady przelobował uderzeniem głową Alomerovicia. Korona ewidentnie miała ochotę pójść za ciosem, ale omal nie została za to skarcona przez Imaza. Hiszpan znów przekombinował w polu karnym, gospodarze wyjaśnili sytuację. Aktywny był też Kolumbijczyk Camilo Mena, podobną okazję jak Zator miał przed bramką gości Kacper Kostorz. Zobacz tabelę Ekstraklasy. Ile punktów przewagi nad strefą spadkową mają Korona i Jagiellonia? Jest tam tłoczno! Próbowali jedni i drudzy, pięć doliczonych minut dostarczyło wiele emocji. I wreszcie w ostatniej akcji, po rzucie rożnym, Zator zgrał piłkę przed bramkę, a słabiutki w sobotę Szykawka został bohaterem całego stadionu. Jego gol dał drużynie bezcenne trzy punkty.