Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Korona Kielce - Raków Częstochowa Zapis relacji na żywo na urządzenie mobilne z meczu Korona - Raków Początek spotkania był po prostu koszmarny dla Kamila Piątkowskiego. 19-latek z Rakowa już po kilku sekundach został znokautowany uderzeniem piłką w twarz i przez dobrych kilkadziesiąt sekund nie potrafił podnieść się z murawy. Gdy to zrobił, szybko został trafiony piłką po raz drugi. Tym razem z jeszcze gorszym skutkiem - piłka odbiła się od głowy Piątkowskiego w polu karnym Rakowa i wpadła do bramki pilnowanej przez Jakuba Szumskiego. Korona dostała prezent, od 4. minuty wygrywając 1-0. Zdobyta bramka wyraźnie dodała pewności siebie gospodarzom, którzy rozegrali chyba najlepsze 90 minut w sezonie. Nie pozwolili Rakowowi stworzyć żadnej groźnej sytuacji, a sami podwyższyli na 2-0 w 26. minucie. Wówczas szarżującego Marcina Cebulę w polu karnym sfaulował Emir Azemović, a Adnan Kovaczević skutecznie egzekwował "jedenastkę". Beniaminek wydawał się bezradny. Jego jedynym pomysłem na zagrożenie przeciwnikowi były posyłane hurtowo w pole karne Marcina Kozioła dośrodkowania, jednak Raków nie miał z nich żadnego pożytku. Już w przerwie trener Rakowa Marek Papszun zdecydował się na dwie zmiany w składzie. Zdjął z boiska Rusłana Babenkę oraz Emira Azemovicia, w ich miejsce posyłając Miłosza Szczepańskiego i Piotra Malinowskiego. Roszady jednak na niewiele się zdały, bo obraz gry nie ulegał zmianie. Korona miała to, co chciała, a Raków nie znał sposobu, by odmienić losy spotkania. Wszystkie próby ataku beniaminka przypominały walenie głową w mur. Efekt przyniosła za to zmiana przeprowadzona przez Mirosława Smyłę, który wprowadził na boisko Erika Paczindę. To właśnie on w końcówce meczu dobił beniaminka, zdobywając trzecią bramkę dla Korony. Piłka po jego strzale odbiła się rykoszetem, który zmylił Jakuba Szumskiego. Bramkarz Rakowa spóźnił się z interwencją minimalnie, wyciągając piłkę kilka centymetrów zza linii bramkowej. Korona odniosła bardzo ważne zwycięstwo, dzięki któremu uciekła ze strefy spadkowej. Z powrotem zepchnąć może ją tam jednak Arka Gdynia, która jutro gra z Jagiellonią Białystok. Nad ŁKS-em i Wisłą Kraków kielczanie mają już cztery punkty przewagi (i mecz więcej). Z kolei Raków ma dwa punkty więcej od Korony i zajmuje 11. miejsce. Nad strefą spadkową ma sześć punktów przewagi. Wojciech Górski Korona Kielce - Raków Częstochowa 3-0 (2-0) Bramki: 1-0 Piątkowski (4. - bramka samobójcza), 2-0 Kovaczević (26.), 3-0 Paczinda (83.). Żółta kartka - Korona Kielce: Michael Gardawski, Mateusz Spychała, Jakub Żubrowski. Raków Częstochowa: Bryan Nouvier. Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 4 116. Korona Kielce: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Adnan Kovacevic, Ivan Marquez, Michael Gardawski - Andres Lioi (76. Erik Pacinda), Ognjen Gnjatic, Jakub Żubrowski, Marcin Cebula - Uros Duranovic (85. Milan Radin), Michal Papadopulos (79. Michał Żyro). Raków Częstochowa: Jakub Szumski - Emir Azemovic (46. Piotr Malinowski), Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Kamil Piątkowski, Igor Sapała, Petr Schwarz (73. Maciej Domański), Rusłan Babenko (46. Miłosz Szczepański), Bryan Nouvier, Patryk Kun - Sebastian Musiolik. Po meczu powiedzieli: Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa): "Dobrze, że z Koroną nie gramy już w tym roku, bo ewidentnie ten zespół nam nie leży. Wygrał z nami dwukrotnie w tej rundzie w sposób zdecydowany. Ten mecz ułożył się dla nas dość nieszczęśliwie, bo w pierwszej akcji powalony został Kamil Piątkowski, chwilę później strzelił samobója w jakiejś dziwnej sytuacji. Następnie rzut karny i znów trafienie samobójcze. Korona wygrała zasłużenie, natomiast początek meczu miał duże znaczenie dla jego obrazu. Gratuluję gospodarzom zwycięstwa, jednak walka trwa dalej, w kolejnym spotkaniu na pewno się nie poddamy i myślę, że będzie odpowiednia reakcja zespołu. Takie dni się zdarzają, musimy sobie z tym poradzić. Będziemy analizować to starcie, ja również widziałem już, że błędy zostały popełnione i musimy je wyeliminować w tym tygodniu, aby wrócić do swojej normalnej dyspozycji." Mirosław Smyła (trener Korony Kielce): "Zagraliśmy całkiem przyzwoite zawody. Nareszcie powoli przekłada się to, co robimy podczas treningu, na mecz. Od pierwszej minuty była bardzo duża determinacja, zdyscyplinowanie i duża chęć gry u moich zawodników. Podobno listopad to miesiąc Korony Kielce i niech tak zostanie. Napawa też optymizmem to, co dzieje się w treningu z zawodnikami, którzy w pierwszej jedenastce się nie znaleźli. Ich zaangażowanie w zajęcia jest ogromne i dzisiaj tacy piłkarze zawitali w późniejszym czasie na boisku, dając wartościowe zmiany. Cieszymy się z wygranej, choć w najbliższym meczu wypada nam ze składu Michael Gardawski. Nie ma czasu na spokój i od wtorku znów musimy ciężko harować". Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking piłkarzy Ekstraklasy - sprawdź!