Ekstraklasa - sprawdź wyniki, terminarz, tabelęInteria: Wrócił pan do Ekstraklasy po pięciu latach. Liga zmieniła się w tym czasie?Maciej Bartoszek: - Nie było mnie przy piłce z różnych względów. Już kilka razy o tym opowiadałem (Bartoszek był prezesem Przedsiębiorstwa Użyteczności Publicznej "Ekoskład" w Aleksandrowie Kujawskim - przyp. red.). Tak na dobrą sprawę nie trenowałem żadnego klubu przez 3,5 roku. Nie zakładałem, że od razu wrócę do Ekstraklasy, dlatego najpierw pracowałem w niższych ligach, a dopiero jesienią trafiłem do Korony. Myślę, że teraz ten powrót okazał się dość udany. Każdy, kto coś robi w życiu, chce pracować na najwyższym poziomie, to jest normalne. Nie bał się pan, że na dłużej ugrzęźnie w niższych ligach? - Nie zastanawiałem się nad tym. Piłka i praca trenera to moja pasja. Przede wszystkim chciałem wrócić do prowadzenia zespołu. Wiadomo, że po takiej przerwie trudno od razu myśleć o najwyższym poziomie. W Polsce mamy jedną Ekstraklasę, jedną I ligę i jedną II ligę. Liczba miejsc jest ograniczona i liczyłem się z tym, że od początku trzeba będzie pracować na awans. Wracałem po kolei z III ligi do Ekstraklasy, a cieszę się, że nie trwało to zbyt długo. W sobotę zagracie z przebudowaną Wisłą Kraków. Stęsknił się pan za ligą? - Czekamy na wznowienie rozgrywek, ale podchodzimy do tego spokojnie. Czuję się normalnie. Oglądaliśmy mecze Wisły. Zbieraliśmy informacje o jej grze, ale oni pewnie robili to samo. Niemal wszyscy trenerzy Lotto Ekstraklasy powtarzają, że "celem jest górna ósemka". Wymyśli pan coś innego? - Nie będę oryginalniejszy. Mam takie same założenia. Każdy walczy o jak najwyższe miejsca i jak najlepszą pozycję na koniec. A cele postawiliśmy sami w szatni i jest to nasza tajemnica. Po raz pierwszy spędził pan z drużyną cały okres przygotowawczy. Rzuciło się panu w oczy coś, czego nie widział pan wcześniej? - Okres przygotowawczy pomaga nie tylko przygotować zespół, ale lepiej go poznać. To był znakomity czas. Mogłem lepiej przyjrzeć się zawodnikom, określić ich potencjał. Chyba dokładnie się pan przyjrzał, bo skreślił kilku piłkarzy, m.in. Zbigniewa Małkowskiego, Siergieja Wierchowcowa, Charliego Trafforda czy Michała Przybyłę. - Zbyszkowi Małkowskiemu przede wszystkim skończył się kontrakt. Nie żegnałem go z Koroną. A pozostali? Po prostu uznałem, że ich przydatność nie jest wystarczająca. Jeśli chodzi o Michała Przybyłę, to uważam, że powinien zmienić klub, szatnię, otoczenie. To chłopak, który ma duże możliwości i musi regularnie grać. Zimą doszło też do ciekawej wymiany z Jagiellonią Białystok. Oddaliście jej Łukasza Sekulskiego, a w jego miejsce wypożyczyliście Macieja Górskiego. - Łukasz Sekulski jest kontuzjowany. Cały okres przygotowawczy spędziłby prawdopodobnie na rehabilitacji. Taka była ocena sztabu medycznego, a klub nie zdecydował się go wykupić. Sekulski był wypożyczony, ale trzeba było podjąć decyzję już teraz, czy go wykupić z Jagiellonii. A ciężko o tym myśleć, gdy zawodnik jest kontuzjowany. Trzeba było szukać innych rozwiązań, a jednym z graczy, który trafił do nas jest Maciej Górski, ale to tylko jeden z naszych napastników. Najgłośniejsze nazwisko to Iljan Micanski, który kilka lat temu znakomicie pokazywał się w Ekstraklasie. - Jestem zadowolony, bo chciałem pozyskać tego piłkarza. Cieszę się, że nam się udało. Iljan jest już gotowy do gry. Szukaliście też w I lidze. Skąd pomysł na pozyskanie Jakuba Żubrowskiego i Jakuba Mrozika, czy ściągnięcie z wypożyczenia Bartosza Kwietnia? - Gdy przychodziłem do Korony, słyszałem, że dużo mówi się o Żubrowskim. Znałem go z boisk pierwszej ligi, ale klub chciał go pozyskać już wcześniej, a wydaje mi się, że to dobry ruch. Kwiecień z kolei dobrze spisywał się w Chrobrym Głogów, a pobyt tam wpłynął na jego rozwój. W okresie przygotowawczym pokazał, że jest zawodnikiem, na którego będę mógł postawić. Inna sprawa, że gdy przyszedłem do Korony to widziałem potrzebę pozyskania piłkarza o profilu Mrozika. Ten pomocnik potwierdził w okresie przygotowawczym, że był to bardzo ciekawy ruch transferowy. Pamiętam Mrozika z treningów w Cracovii. Nie dostał poważnej szansy, a prezentował się przyzwoicie. - Też tak uważam. Nie każdy zawodnik pasuje profilowo do danej drużyny. Na takie rzeczy też zwracamy uwagę. Znam tego piłkarza i uznałem, że przyda się Koronie. Jak widać, to się potwierdza. Trenerzy Ekstraklasy podkreślają, że w I lidze jest sporo utalentowanych graczy, ale trudno ich pozyskać, bo kluby żądają zbyt dużych pieniędzy. To prawda? Wam się udało. - Wymaga to niemałej pracy i determinacji, ale jak widać - można. Uważam, że warto szukać w tej lidze zawodników, bo jest tam wielu piłkarzy, którzy do Ekstraklasy mogą wnieść trochę świeżości i jakości. A czy trudno ich pozyskać? Zależy od indywidualnych przypadków. Płaciliście za tych piłkarzy? - Różnie to wyglądało, ale w szczegóły nie chcę wchodzić. Można się spodziewać, że pierwszy skład Korony czeka rewolucja, a w najbliższym meczu zobaczymy od razu kilku nowych graczy? - U mnie zawsze decyduje potrzeba chwili. Określam przydatność danego zawodnika na podstawie aktualnej formy i przeciwnika. Z drugiej strony nigdy nie byłem chętny do rewolucji, a raczej delikatnych korekt i ewolucji. Kto wie, może będą takie mecze, że większość nowych zawodników wyjdzie w pierwszym składzie. Od tego jest rywalizacja. To coś, czego brakowało mi, gdy przychodziłem do Korony. - Nasze transfery są perspektywiczne i przemyślane. Są tu gracze, którzy są młodzi, ale też potrafią grać w piłkę. A jeśli chodzi o Iljana Micanskiego, to bardzo ciekawy ruch. Mam dwóch napastników. Micanski to doświadczenie i pewna jakość. Maciej Górski strzelał jak na zawołanie, piłka go szuka i łatwo dochodzi do sytuacji. Może wielkie nazwiska do naszego klubu nie przyszły, ale trafili do nas naprawdę ciekawi piłkarze. Gdy rozmawiałem z Michałem Probierzem, mówił: "Jeżeli kupujesz piłkarzy z I ligi, to za chwilę będziesz grać w I lidze". Zgodzi się pan z tym? - Każdy trener chciałby piłkarzy z dużych klubów, którzy od razu gwarantowaliby odpowiednią jakość. Wiąże się to oczywiście z finansami, a nie każdy ma komfort ściągania gotowych zawodników. Często trzeba obierać inną drogę, ale nie oznacza to, że ta droga musi być zła. Zerka pan z rozrzewnieniem w tabelę I ligi? Odszedł pan z Chojniczanki, która lada dzień może świętować awans do Ekstraklasy. - Chojniczanka jest głównym kandydatem do awansu. Jest to zdyscyplinowana drużyna, która nie ma słabych punktów. Kadra jest mocna i wyrównana. Nie widzę lepszego kandydata. A jeśli chodzi o mnie? Kibicuję, ale na dziś moja historia z Chojniczanką jest zakończona. Rozmawiał Łukasz Szpyrka