Tutaj możesz śledzić relację na żywoTutaj możesz śledzić relację na urządzeniach mobilnych Dzisiejsze starcie było pojedynkiem drużyny, która własny stadion zamieniła w twierdzę, z ekipą, która fantastycznie spisuje się na wyjazdach. Jagiellonia wygrała cztery ostatnie pojedynki z kieleckim zespołem i do tego spotkania przystępowała z nadzieją, że tendencja ta zostanie zachowana. Pierwsze pół godziny nie przebiegło jednak po ich myśli. To Korona, podobnie jak w meczu z Lechem, przejęła inicjatywę i zasłużyła na słowa uznania. Ich gra mogła się podobać: ofensywna, z wykorzystaniem bocznych obrońców i niekonwencjonalnych rozwiązań przy stałych fragmentach gry. Właśnie po dośrodkowaniu po ziemi z rzutu rożnego przed dobrą okazją stanął Jacek Kiełb, ale nieatakowany przez nikogo przeniósł piłkę nad poprzeczką. Chwilę później mocno z dystansu uderzał Miguel Palanca, ale z jego potężnym strzałem poradził sobie Marian Kelemen. Uderzenie to było jedynym celnym strzałem w pierwszej połowie spotkania. "Jaga" obudziła się po 30 minutach i od tamtej pory mecz się wyrównał. Dowodem na to była niezła sytuacja Fiodora Czernycha, ale Litwin z szesnastu metrów posłał piłkę obok słupka bramki. Przed końcem pierwszej połowy Korona doznała osłabienia, gdyż urazu nabawił się Jacek Kiełb. Skrzydłowego na placu gry zastąpił Daniel Abalo. Druga połowa rozpoczęła nam się z hukiem, nie tylko dlatego, że od początku na boisku pojawił się ulubieniec białostockich kibiców Konstantin Wasiljew. Już trzy minuty po zmianie stron Nabil Aankour dośrodkował w pole karne, a Serhij Pyłypczuk umieścił piłkę w siatce. Była to ładna akcja, lecz szkopuł w tym, że sędzia nie zauważył ewidentnego spalonego Pyłypczuka i gol nie powinien zostać uznany. Mimo to sędzia bramkę zaliczył. Stracony gol podrażnił graczy Michała Probierza i już minutę później doczekaliśmy się wyrównania. Potężnym, przepięknym strzałem z dystansu popisał się Arvydas Novikovas i mecz rozpoczął się od nowa. Bramkarz nie miał kompletnie nic do powiedzenia przy tym uderzeniu! Mecz jednak nie zwalniał tempa i chwilę potem Bartosz Kwiecień głową uderzył piłkę w słupek. Groźnie z woleja uderzał też Jakub Żubrowski, ale został zablokowany. W odpowiedzi bezpośrednio z rzutu wolnego Milana Borjana próbował pokonać Konstantin Wasiljew, lecz Kanadyjczyk nie dał się zaskoczyć. Dobrą sytuację zmarnował Palanca, który nie wykorzystał genialnego podania Abalo i w sytuacji sam na sam jego strzał obronił Kelemen. Najlepszą okazję miał jednak Kwiecień, który w doliczonym czasie gry spudłował strzelając na pustą bramkę. Mecz trzymał w napięciu do końca, lecz ostatecznie drużyny podzieliły się punktami. Korona po raz kolejny udowodniła, że nie straszne jej są najlepsze ekipy w Polsce, a Jagiellonia pozostanie na pozycji lidera, choć Lech Poznań może zrównać się z nią punktami. Wojciech Górski Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 1-1 (0-0) Bramki: 1-0 Pyłypczuk (48.), 1-1 Novikovas (49.) Lotto Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz Ranking Ekstraklasy - kliknij! Po meczu powiedzieli: Michał Probierz (trener Jagiellonii Białystok): - Muszę pochwalić swój zespół. Przed tym meczem wielu zawodników miało grypę żołądkową. Ukrywaliśmy jak tylko było można ten fakt. Zdobyliśmy punkt na bardzo trudnym terenie. Jest to dla nas bardzo ważne, bo zrobiliśmy kolejny krok. Korona jeszcze niejednemu zespołowi zabierze punkty, bo widać efekty pracy Macieja Bartoszka. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zdobycie tutaj tego jednego punktu będzie bardzo cenne. Oczywiście chcieliśmy wygrać, ale nie potrafiliśmy tak zagrać w piłkę jak chcieliśmy. Maciej Bartoszek (trener Korony Kielce): - Po raz kolejny chcę podziękować swoim zawodnikom za konsekwencję, realizację założeń taktycznych i za to, że stworzyli ciekawe widowisko. Cieszy mnie, że to jest kolejny mecz, w którym Korona pokazuje swoją grę i swój charakter, a dodatkowo potrafi dominować przez większą część gry w starciu z przeciwnikami z czołówki polskiej tabeli. Musiałem dokonać kilku zmian w składzie, ale to nie wpłynęło na jakość naszej gry. Szkoda, bo dzisiaj byliśmy bardzo blisko zwycięstwa. Ale ten punkt jest bardzo ważny i musimy go szanować.