Pogrom, jakiego Jagiellonia Białystok doznała w połowie września w Poznaniu - 0:5 z Lechem - zadział na nią cokolwiek ożywczo. Zaraz potem wygrała cztery kolejne spotkania. Trzy w lidze i jedno na arenie europejskiej. Triumf na obiekcie FC Kopenhaga (2:1) pozwolił na dobre uwierzyć, że ekipa z Podlasia kryzys ma już za sobą. Legia też mogła pochwalić się zwycięstwem w Lidze Konferencji. Jej domowe 1:0 z Betisem Sewilla nie uspokoiło jednak klimatu wokół stołecznej drużyny. Efekt? Przed meczem z "Jagą" znowu pojawiły się głosy, że trener Goncalo Feio gra o uratowanie posady. Pilny komunikat Rakowa Częstochowa. Trener odchodzi, decyzja zapadła Dramat kadrowicza, a potem cios za cios. Były snajper "Jagi" przerywa jej zwycięską passę Warszawianie rozpoczęli mecz tak, jakby chcieli pozbyć się Portugalczyka najprostszym sposobem. Już w 4. minucie po fatalnym błędzie defensorów w znakomitej sytuacji znalazł się Afimico Pululu, ale nie zdołał otworzyć wyniku spotkania. Gości od straty gola uratowała przytomna reakcja Kacpra Tobiasza. Potem zaczęły się kłopoty Jagiellonii. W pół godziny trener Adrian Siemieniec musiał dokonać dwóch wymuszonych zmian. Obie były efektem doznanych kontuzji. Jeszcze przed upływem kwadransa ze łzami w oczach murawę o własnych siłach opuścił Mateusz Skrzypczak. Uraz najprawdopodobniej wykluczy go ze zgrupowania reprezentacji Polski, które rozpoczyna się już w poniedziałek. Selekcjonerskie powołanie otrzymał pierwszy raz w karierze. Gry nie był także w stanie kontynuować Joao Moutinho. Ale właśnie wtedy - kiedy wydawało się, że sypie się plan mistrzów Polski na to spotkanie - padła bramka. Gospodarze skwapliwie skorzystali z prezentu Tobiasza, który pod presją zagrał wprost pod nogi Michala Saczka. Ten od razu skierował piłkę do Jesusa Imaza i po chwili było 1:0. Białostoczanie utrzymali skromne prowadzenie do przerwy. Zaraz po zmianie stron mogło dojść do szybkiej wymiany ciosów. Strzał Radovana Pankova zatrzymał się jednak na słupku, a strzelec pierwszego gola nie wykorzystał sytuacji oko w oko z Tobiaszem, który ofiarną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo. Do kluczowej roszady w szeregach Legii doszło w 54. minucie. Tomasza Pekharta zastąpił wówczas Marc Gual. Ekstraklasowy król strzelców z sezonu 2022/23 potrzebował niespełna kwadransa, by doprowadzić do wyrównania. Po zagraniu Kacpra Chodyny były snajper "Żubrów" wpakował piłkę do pustej bramki. Arbiter długo analizował tę sytuację w powtórkach VAR. Zachodziło podejrzenie pozycji spalonej. Ostatecznie jednak trafienie zostało zaliczone. W ten sposób obrońcy tytułu zakończyli serię zwycięstw. Legia nie pozwoliła się pokonać, ale remis w jej przypadku nie stanowi powodu do zadowolenia. I ani na jotę nie poprawia trudnego położenia, w jakim znalazł się jej portugalski szkoleniowiec.