Pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego dwa poprzednie spotkania ligowe Zagłębie Lubin kończyło triumfem. Od strefy spadkowej drużynę nadal dzieliły jednak ledwie dwa punkty. O kalkulowaniu w stolicy Podlasia nie było zatem mowy. Trzeba było zagrać o pełną pulę. Zadanie jawiło się jako więcej niż trudne. Naprzeciw stawała ekipa z serią 18 gier bez porażki na swoim obiekcie. Kilkadziesiąt godzin wcześniej nie potrafił tam wygrać nawet Betis Sewilla. Wybiła 85. minuta i zaczęło się show. Szaleństwo w Niepołomicach, trzy gole w sześć minut Imaz ze snajperskim patentem na "Miedziowych". Jeden cios nie przyniósł triumfu W rundzie jesiennej "Jaga" sięgnęła w Lubinie po komplet punktów, zwyciężając 3:1. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się wówczas Jesus Imaz. Pierwsze trafienie zaliczył w 20. minucie. Tym razem Hiszpan ponownie otworzył wynik spotkania, tyle że uczynił to pięć minut szybciej. Idealnie wyszedł do podania mijającego formację obronną Zagłębia, stanął oko w oko z Dominikiem Hładunem i przytomnym uderzeniem umieścił piłkę w siatce. Bramką gospodarze zwieńczyli kwadrans zdecydowanej przewagi. Ekipa Adriana Siemieńca nie poszła jednak za ciosem. Starała się nękać rywali wysokim pressingiem, tyle że niewiele z tego wynikało. Z każdą minutą goście poczynali sobie coraz śmielej. Nie minęło pół godziny gry i mieliśmy remis. Po nieporadnym dryblingu piłkę w polu karnym przeciwnika stracił wprawdzie Tomasz Pieńko, ale dopadł do niej Kajetan Szmyt i po chwili było 1:1. Taki rezultat utrzymał się do przerwy. Po zmianie stron trudno było odnieść wrażenie, że rywalizacja toczy się między aktualnym mistrzem Polski a drużyną, która broni się przed spadkiem. Oglądaliśmy bardzo wyrównane spotkanie. A zespołem bliższym zdobycia bramki cały czas byli lubinianie. Na prawdziwe emocje trzeba było jednak zaczekać do ostatnich minut. W tej fazie gry pierwszoplanową postacią meczu okazał się Pieńko. Najpierw przegrał sytuację sam na sam ze Sławomirem Abramowiczem, by w kolejnym natarciu wywalczyć rzut karny, gdy faulował go Enzo Ebosse. Po analizie VAR do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł sam poszkodowany. Uderzył jednak fatalnie. Abramowicz zdobył się na skuteczną interwencję, tyle że... w "szesnastkę" za szybko wbiegł Imaz. W powtórzonej próbie Pieńko był już bezbłędny. A tuż przed końcowym gwizdkiem ten sam zawodnik ustalił wynik spotkania na 1:3. Tym razem w pojedynku z Abramowiczem zachował się jak rasowy snajper. Zagłębie wywozi komplet punktów z Podlasia, notując trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu. Dla obrońców tytułu porażka może się okazać nad wyraz kosztowna na mecie rywalizacji. U siebie przegrywają w lidze dopiero drugi raz w tym sezonie. Poprzednim razem ulegli Cracovii (2:4) w sierpniu ubiegłego roku.