Sobotnia wygrana Piasta w Radomiu sprawiła, że przewaga czwartego w tabeli "Kolejorza" nad zespołem z Gliwic zmniejszyła się do zaledwie trzech punktów. A przecież awans do europejskich pucharów to w Poznaniu właściwie konieczność - jego brak mógłby oznaczać sporą rewolucję przy Bułgarskiej i praktycznie zaprzepaszczenie tego wszystkiego, o co mistrz Polski walczył w Lidze Konferencji jesienią i wiosną. Optymizmem poznańskich kibiców nie napawała kiepska gra przed tygodniem z Górnikiem Zabrze, przeciągające się problemy Mikaela Ishaka, do tego brak w meczowej kadrze Afonso Sousy. A jednak Lech sprostał zadaniu, bohatera miał tym razem w piłkarzu, który jeśli błyszczał, to tylko w rozgrywkach kontynentalnych. Lech zresztą mógł się dzisiaj czuć tak, jakby grał w Lidze Konferencji. W zmaganiach europejskich rywale często zostawiali mu wiele miejsca, poznaniacy w takiej grze czują się bardzo dobrze. Podobnie dzisiaj postąpiła Cracovia, która przez 20 minut skutecznie się broniła, a później trzykrotnie została skarcona w kontrach. Długo nic tego nie zapowiadało. Lech nagle zadał Cracovii dwa zabójcze ciosy Do 24. minuty niewiele w tym starciu wskazywało, że już po pierwszej połowie będzie ono rozstrzygnięte. Lech nie miał jakiegoś rewolucyjnego pomysłu na grę, Cracovia rzadko przekraczała środkową linię, raczej spokojnie "klepała" piłkę od swojej bramki. I wtedy zastosowała inny wariant - Karol Niemczycki wznowił grę dalekim podaniem, które zgarnął w powietrzu Jesper Karlström. To był pierwszy błąd "Pasów", drugi popełnił Takuto Oshima, źle odgrywając tzw. drugą piłkę, prosto pod nogi Artura Sobiecha. Napastnik gospodarzy zagrał na wolne pole, a Kristoffer Velde wygrał pojedynek biegowy z Arttu Hoskonenem, który sam nie wiedział, czy ma próbować wybijać futbolówkę, czy też blokować Norwega, by z bramki na czas zdążył wybiec Niemczycki. A golkiper Cracovii zdecydował się na taki ruch, ale za późno - Velde był szybszy, po chwili kopnął już piłkę do pustej bramki. To był początek sobotniego koncertu Norwega. Już dwie minuty później Velde cudownie zagrał "fałszem" spod bocznej linii na wolne pole - prosto pod nogi Filipa Marchwińskiego, który też okazał się szybszy od Hoskonena. Znalazł się sam na sam z Niemczyckim, podciął nad nim piłkę, która odbiła się od wewnętrznej części słupka i wpadła do bramki. To było 120 sekund, które wstrząsnęło całą Cracovią. Koncert Kristoffera Velde. Kolejna kapitalna asysta norweskiego skrzydłowego Goście mieli ogromne problemy w ofensywie, przebudzili się na moment w ostatnim kwadransie przed przerwą, gdy najpierw Jaroszyński oddał w ogóle pierwszy strzał "Pasów" w kierunku bramki Filipa Bednarka, a chwilę później Hoskonen z boiska źle główkował po rzucie wolnym. Lech już jakoś specjalnie nie próbował stosować pressingu, ale jedna kontra wystarczyła mu do tego, by podwyższyć na 3-0. Tuż przed przerwą Velde na boku boiska znakomicie poradził sobie z Oshimą, przebiegł kilkanaście metrów i znów podaniem zewnętrzną częścią stopy uruchomił Michała Skórasia. A ten w sytuacji jeden na jednego pokonał Niemczyckiego. Losy meczu były więc rozstrzygnięte. Cracovia się odgryzała, Lech miał lepsze okazje. Wynik się nie zmienił "Pasy" w drugiej połowie zagrały lepiej, bardziej odważnie, na co wpływ miała też pewnie zmiana ustawienia: z trójki obrońców na czwórkę. Dość szybko bardzo groźny strzał zza pola karnego oddał Michał Rakoczy, pomylił się jednak po centymetry. Później okazję miał też Mateusz Bochnak - Bednarek nie dał się jednak zaskoczyć. Lech z dużo większą łatwością rozgrywał piłkę na połowie rywali, też miał szanse na podwyższenie wyniku. Pierwszą zmarnował Marchwiński, który wyskoczył do dobitki strzału Barry'ego Douglasa, zbitego przed siebie przez Niemczyckiego. O ułamki sekundy za późno kopnął piłkę, wywalczył tylko rzut rożny. Jeszcze lepszą szansę miał Karlström, on z kolei minął już Niemczyckiego, ale z dość ostrego kąta nie zdołał umieścić futbolówki w bramce. Czujny był Bednarek, Lech nie podkręcał już tempa - prowadził bezpieczną różnicą i taką dowiózł do ostatniego gwizdka sędziego Szymona Marciniaka. Czy Lech Poznań znów zagra w europejskich pucharach? Zobacz tabelę Ekstraklasy