W niedzielę 12 maja Lech Poznań przegrał z Legią Warszawa 1:2 w meczu 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Kibice "Kolejorza" kilkukrotnie tamtego popołudnia demonstrowali swoje niezadowolenie z kierunku, jaki w ostatnim czasie obrał klub. Podniesiona została kartoniada z napisem "wstyd", a na transparentach widniały m.in. napisy "Rutek, Klimczak, Rząsa - zakład utylizacji marzeń", nawiązując do postaci prezesów zarządu, czyli Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka, a także dyrektora sportowego Tomasza Rząsy. Przy stanie 0:2, do którego doprowadziły dwie bramki samobójcze gospodarzy, fani wrzucili na boisko kilkadziesiąt rac, z których większość wylądowała w jednym z pól karnych. Sędzia Szymon Marciniak był zmuszony do wstrzymania rywalizacji na kilka minut. Służby porządkowe natychmiast zaczęły sprzątać materiały pirotechniczne. Sprawą zajęła się Komisja Ligi. W piątek poinformowano o szczegółach kary dla Lecha. Bolesny cios dla Lecha i Legii. Ekstraklasa już to ogłosiła Lech Poznań poznał wymiar kary za mecz z Legią. Komisja Ligi nie miała litości Zgodnie z przewidywaniami "Kolejorz" nie uniknął kary, a Komisja Ligi była tym razem wyjątkowo surowa. Na Lecha nałożono obowiązek zapłaty aż 80 tysięcy złotych, a na tym nie koniec. Klub został dodatkowo ukarany zakazem stadionowym. Jego skutki w Poznaniu odczują dopiero w przyszłym sezonie. Kara obejmować będzie kolejny mecz wyjazdowy z Legią Warszawa. Co ciekawe, w środowiskach kibicowskich ekipy z Poznania słychać głosy, że konsekwencje wybryku nie są aż tak dotkliwe, jak się obawiano. Dawniej za występki podobnego kalibru zamykano całe trybuny, a nawet stadion. Do tej pory klub nie został ukarany przez wojewodę wielkopolskiego, Agatę Sobczyk. Spotkanie z Legią skończyło się porażką 1:2, co ostatecznie zamknęło drogę do walki o mistrzostwo Polski. Na dwie kolejki przed końcem strata "Kolejorza" do Jagiellonii Białystok wynosi siedem punktów. W grze o tytuł pozostał, poza liderem już tylko Śląsk Wrocław.