Mimo mocno chimerycznej postawy w rundzie wiosennej Lech Poznań na dwie kolejki przed końcem sezonu zachowywał szanse na udział w europejskich pucharach. Należało jednak wygrać w niedzielę z Widzewem Łódź. Podopieczni Daniela Myśliwca na finiszu rozgrywek zostali dotknięci plagą kontuzji, co odbiło się na ich wynikach. Potężnym ciosem dla Widzewa była koszmarna kontuzja, jakiej doznał w rywalizacji z Wartą Poznań Bartłomiej Pawłowski. Kapitan zerwał więzadła krzyżowe, a na murawę powróci dopiero w trakcie przyszła kampanii. A że w kadrze nie ma innego gracza o jego profilu, taką "dziurę" trudno było sztabowi szkoleniowemu zasypać. Wyrównane 45 minut w Łodzi. Osłabiony Widzew postawił się Lechowi Gospodarze udanie weszli w mecz i starali się zdominować przyjezdnych. Sędzia, widząc aż nazbyt agresywne nastawienie graczy Widzewa szybko zaczął temperować ich zapędy - w pierwszych 10 minutach pokazał żółte kartki Ciganiksowi i Rondiciowi. Napomniany został także kilka minut później Kristoffer Velde, który starał się nabrać arbitra na rzut karny. Próba zakończona porażką. Niebywałe sceny w Gliwicach. Szalony finisz, Jagiellonia uciekła spod topora Podrażniło to wyraźnie ambicję Norwega, który już trzy minuty później wpisał się na listę strzelców. Szymczak posłał idealnie w tempo dośrodkowanie w pole karne, a Velde wyskoczył najwyżej i uderzeniem głową pokonał Gikiewicza. Jeszcze przed przerwą odpowiedział Widzew. Po jednej z wrzutek w polu karnym znokautowany przez Mrozka został Cybulski, a sędzia Lasyk po analizie VAR wskazał na jedenasty metr. Do karnego podszedł Rondić i pewnym strzałem pokonał golkipera Lecha. Lech wytrzymał napór Widzewa. To koniec marzeń o europejskich pucharach Po zmianie stron coraz śmielsze ataki przeprowadzał Widzew, często "zatrudniając" Mrozka. Golkiper Lecha w 60. minucie został sprawdzony przez 18-letniego Kamila Cybulskiego. Lech wyraźnie przygasł i ograniczał się głównie do odpierania ataków sgospodarzy. Trener Daniel Myśliwiec nie kalkulował i w 82. minucie postawił wszystko na jedną kartę - zdecydował się na wprowadzenie na boisko Jordiego Sancheza. Był to jasny sygnał - panowie walczymy o zwycięstwo. Kilka minut później Lech cudem uniknął straty drugiej bramki po akcji ofensywnej Rondicia. W doliczonym czasie fatalnie pomylił się uderzający zaraz sprzed linii bramkowej Jordi Sanchez. Hiszpan powinien skończyć to spotkanie z golem. W ostatniej minucie doliczonego czasu Sanchez znów stanął oko w oko z Mrozkiem, ale znó przegrał. Bramkarz Lecha w jednej akcji zanotował aż dwie niezwykle ważne interwencje. Uratował bez dwóch zdań punkt dla Lecha. Korona nie chce żegnać się z Ekstraklasą. Heroiczna walka w Kielcach, seria Ruchu brutalnie przerwana Remis z Widzewem pozbawił Lecha szans na dogonienie w tabeli ligowej Legii, a co za tym idzie udział w kwalifikacjach do europejskich pucharów. Trudno jednak myśleć o grze w Europie, kiedy na finiszu nie wygrywa się żadnego z czterech kolejnych meczów.