Raków poleciał na Cypr i mądrze, w sposób zorganizowany i solidny bronił korzystnego wyniku. Podopieczni Dawida Szwargi imponują tym, jak z roku na rok, z meczu na mecz świetnie wykorzystują zbierane doświadczenia. Trener mistrzów Polski nie dał się sprowokować szkoleniowcowi Arisu Limassol i miejscowym mediom do tego, by zmienić taktykę (na bardziej ofensywną). Raków nie szarżował, ale trafnie ocenił możliwości, rozsądnie rozłożył siły i dwumecz skończył się dwiema wygranymi. Przed następną rundą można wierzyć, że kolejny rywal (FC Kopenhaga) jest w zasięgu i ekipa z Częstochowy będzie trzecią polską drużyną (po Legii i Widzewie), która dostanie się do piłkarskiego raju, jakim jawi się nam Liga Mistrzów. Z kolei wygrana Legii w rewanżowym meczu z Austrią Wiedeń potwierdziła potencjał drużyny z Łazienkowskiej i - jak oceniałem - wcześniejsza porażka na własnym boisku zdecydowanie nie odzwierciedlała jej możliwości. W Wiedniu podopieczni Kosty Runjaicia od pierwszej minuty spotkania ruszyli do ataku i pokazywali tę różnicę. W ofensywie Legia momentami grała wręcz koncertowo, zwłaszcza do 3. gola, kiedy po stronie gospodarzy widniało 0. Do tego momentu, myślałem sobie, że tak właśnie powinien grać zespół, który powinien być wizytówką Ekstraklasy. Polski klub wchodzi w nową erę. Szkodnik odchodzi w niesławie Ale, tak jak Raków chwalimy za kolektyw, jaki tworzy w defensywie, tak Legia z tyłu wciąż jest bardzo nieszczelna i nierówna. Symbolem tej chwiejności jest Rafał Augustyniak, po którego interwencjach czasem ręce składają się do oklasków, a czasem mam ochotę schować twarz w dłoniach. Trener ekipy z Łazienkowskiej musi mocniej popracować na tym właśnie polu, bo z takim rywalem nie można tracić aż pięciu goli. Spory znak zapytania postawiłbym też przy pozycji bramkarza - Kacper Tobiasz tym razem nic spektakularnie nie zawalił, ale też specjalnie nie pomógł swojej drużynie, tak jak Rakowowi pomógł Vladan Kovacević. Po raz pierwszy od dawna mam poczucie, że Legia nie ma odpowiednio dużej konkurencji na tej pozycji. Zwycięzców nie powinno się sądzić, ale nie wiem czy huśtawka emocji z drugiej połowy meczu Legii Warszawa z Austrią Wiedeń nie była w jakimś stopniu (nawet dużym) spowodowana zmianami. Mam na myśli przede wszystkim zdjęcie z boiska rozgrywającego świetne zawody Juergena Elitima, a potem Josue. Gdyby doszło do dogrywki, wówczas Legii byłoby ciężko bez któregoś z liderów środka boiska. Dariusz Dziekanowski: "Lech Poznań sam się pozbawił awansu" Dobre wrażenie pozostawiła Pogoń, nie mając szans na odrobienie strat po pierwszym meczu z Gent (0:5) pokazała charakter i wygrała mecz rewanżowy. Szczecinianie uratowali honor, a awans tej drużyny do kolejnej rundy byłaby ogromną niespodzianką, na którą mało kto liczył. Nie udało się - trudno. Dobry mecz rozegrał Bartosz Klebaniuk. Budująca jest postawa jego kolegów z zespołu, sztabu szkoleniowego i kibiców, którzy okazali mu wsparcie. Podobnie jak Kacper Tobiasz w Legii, jest to utalentowany zawodnik, ale młody wiek niesie ze sobą pewne ryzyko -że błędy będą się zdarzać. Jeśli chce się grać o wyższe cele, to bezpieczeństwo i doświadczenie z tyłu jest warunkiem koniecznym. Kibice ostro zaatakowali Sobolewskiego. Mocna reakcja trenera No i największe rozczarowanie 3. rundy kwalifikacji, czyli Lech. W związku z sukcesem, jakim niewątpliwie był ubiegły sezon Kolejorza w Lidze Konferencji, wydawało się, że o awans do 4. rundy można być spokojnym. Tymczasem trzecia drużyna ubiegłego sezonu w naszej Ekstraklasie sama pozbawiła się tego awansu. To nie tak, że Spartak Trnawa zagrał jakieś wybitne spotkanie, lecz to Lech podszedł do tego meczu z poczuciem wyższości, ale jednocześnie z przekonaniem, że awans przyjdzie bez wysiłku, bez żadnego zaangażowania. No i "Kolejorz" sam się wykoleił. Nie wiem jak trener John van den Brom zdoła pozbierać zespół w dopiero rozpoczętym sezonie. Sezonie już zmarnowanym, bo dla takich drużyn jak Lech i Legia, każdy rok bez europejskich pucharów jest rokiem straconym...