Warta Poznań kilka tygodni temu zapewniła sobie ligowy byt, miała nawet szansę włączyć się do walki o europejskie puchary. Wtedy jednak spuściła z tonu, przegrała dwa ostatnie wyjazdowe spotkania, straciła nawet piąte miejsce, które długo należało do niej. Radomiak zaś odwrotnie - prezentował się wcale nie najgorzej, urywał punkty faworytom, ale ze środkowej strefy zaczął powoli odpadać. Z ostatnich dziewięciu spotkań wygrał zaledwie jedno i dość nieoczekiwanie okazało się, że... grozi mu nawet spadek do pierwszej ligi. Wygrana w Grodzisku Wlkp. pozwoliłaby mu przekroczyć mistyczne 40 punktów, co dla wielu trenerów jest gwarancją utrzymania. Warta Poznań zaczęła bardzo efektownie. Zabrakło jej skuteczności Radomiak nie wyglądał jednak na zespół, który do Wielkopolski przyjechał po zwycięstwo. Nie atakował wysoko, raczej skupił się uważnej defensywie. To Warta pochodziła wyżej pressingiem, a gdy trzeba było - uruchamiała tercet swoich ofensywnych graczy dalekim podaniem. Na mokrej murawie miało to rację bytu. Tak było choćby w 9. minucie, gdy po jednym podaniu Stefan Savić wybiegał na czystą pozycję, ale na samym końcu podjął złą decyzję - próbował przelobować Gabriela Kobylaka, zamiast podawać do Adama Zreľáka lub Enisa Destana, mających już pustą bramkę. Chwilę później poznaniacy przeprowadzali kolejną akcję, rozpoczętą jednym dalekim zagraniem, "zgaszonym" na karku przez Zreľáka. Warta oddała kilka strzałów - pierwsze Destana obronił Kobylak, kolejne były blokowane. Goście ratowali się rozpaczliwie, ale skutecznie. Dwa błędy, które wstrząsnęły Wartą Poznań. Radomiak nie miał litości W 23. minucie wszystko się zmieniło, tym razem po akcji Radomiaka rozpoczętej - a jakże! - dalekim podaniem. Po dośrodkowaniu Lisandro Semedo piłka na dalszym słupku bramki Warty dostał Luis Machado. Niby był przy nim Kamil Kościelny, ale najpierw się poślizgnął, a później nie zrobił już krok w kierunku rywala. Choć kąt był bardzo ostry, a Adrian Lis stał przy samym słupku, to Portugalczyk zdecydował się na strzał. Piłka delikatnie przetarła jeszcze plecy stopera Warty, a później przeleciała obok Lisa, który popełnił pierwszy błąd w tym spotkaniu. To był jeszcze błąd, jaki się czasem może zdarzyć bramkarzowi, wynikający też z nieporadności obrońcy. Pięć minut później Lis skiksował jednak w stylu, jaki znamy z filmów "Piłkarskie jaja". Po dalekim zagraniu Roberto Alvesa z własnej połowy bramkarz Warty wybiegł przez pola karne, choć mógł na nią spokojnie poczekać w szesnastce. Zdecydował się na wykopnięcie z woleja i... nie trafił w futbolówkę. Skorzystał na tym Semedo, który rasowym snajperem nie jest - tu kolanem do pustej bramki musiał po prostu trafić. Zdobył więc swoją drugą bramkę w 30. meczu w tym sezonie. Ten kuriozalny gol źle podziałał na Wartę, która zgubiła cały rytm. To Radomiak miał mecz pod kontrolą, aż do 40. minuty. Wtedy wyczyn Lisa postanowił skopiować Kobylak - też wybiegł za pola karne, ale nie zdążył przed Zreľákiem. Słowak próbował trafić do pustej bramki z dość ostrego kąta, ale trafił tylko w słupek. Warta dała sobie nadzieję. Do remisu trochę jej jednak zabrakło O dziwo, trener Warty Poznań Dawid Szulczek ufał tej jedenastce, która grała w pierwszej połowie - dał jej okazję do rehabilitacji. To jednak Radomiak, już bez Luisa Machado, prezentował się początkowo lepiej. I wtedy... gola zdobyła Warta! W 53. minucie refleksem w narożniku boiska popisał się Kajetan Szmyt - dorzucił piłkę w pole karne, a Savić świetnie ją przyjął i precyzyjnym strzałem pokonał Kobylaka. "Zieloni" z Poznania znów uwierzyli, że mogą w tym spotkaniu coś jeszcze ugrać, "Zieloni" z Radomia zostali na moment zepchnięci do obrony. Zmiany wykonane przez trenera Radomiaka sprawiły jednak, że jego zespół uspokoił grę w środkowej strefie, oddalił akcje Warty od swojej bramki. Niezłą sytuację do wyrównania miał jeszcze w 66. minucie Zreľák - z woleja uderzył jednak źle, bardziej w poprzek boiska niż w kierunku bramki. Choć i tak wywalczył rzut rożny. Stałych fragmentów Warta miała wiele, ale Radomiak skutecznie się tu bronił. I tak wytrzymał do ostatniego gwizdka sędziego Krasnego, choć gospodarze w ostatniej akcji spotkania, w 98. minucie, mieli jeszcze znakomitą okazję do wyrównania. Warta jesienią wygrała w Radomiu "przy pomocy" bramkarza Kobylaka, Radomiak wygrał zaś w Grodzisku "przy pomocy" bramkarza Lisa.