W 10. kolejce PKO BP Ekstraklasy doszło do starego ligowego klasyka. Legia Warszawa podejmowała przed własną publicznością Górnik Zabrze. Gospodarze przystępowali do tego spotkania z ogromnym głodem zwycięstwa, którego nie zaznali w dwóch poprzednich ekstraklasowych występach. Niedawno w podobnej sytuacji byli goście, którzy nie potrafili wygrać z kolei w trzech kolejkach z rzędu. Przełamanie nadeszło tydzień temu, kiedy pokonali 3:0 GKS Katowice. Jednak to legioniści mieli po swojej stronie jeszcze inną, bardzo ważną kwestię motywacyjną. Media donosiły bowiem, że w przypadku kolejnego potknięcia w Legii może dojść do rewolucji, w wyniku której posadami mieliby zapłacić trener Goncalo Feio oraz dyrektor sportowy Jacek Zieliński. Legia ruszyła do ataku po straconym golu. W Warszawie był do przerwy remis Początek spotkania przyniósł od razu bardzo pechowe zdarzenie. Już w trzeciej minucie Manu Sanchez zakończył swój udział w tym meczu. Obrońca Górnika Zabrze chciał wykonać wślizg i "zarył" w ziemię. W trakcie tej interwencji jego noga ucierpiała na tyle, że musiał zastąpić go Paweł Olkowski. Kolejny fragmenty gry był dosyć spokojny. Obie ekipy nie stwarzały sobie sytuacji, a Legia Warszawa próbowała wysokiego pressingu. Do przełomu doszło w ósmej minucie, kiedy to zabrzanie mieli rzut wolny. Do piłki podszedł Erik Janza, który próbował bezpośredniego strzału, a ten został zablokowany przez mur... tyle że nieprzepisowo. Wszystko dlatego, że Luquinhas wystawił lewą rękę, w którą trafiła go piłka. VAR w tak ewidentnej sytuacji nie było nawet potrzebny i sędzia wskazał "na wapno". Egzekutorem rzutu karnego był Kamil Lukoszek, który uderzył w kierunku prawego słupka, gdy Kacper Tobiasz rzucił się w przeciwną stronę. To był impuls, który obudził Legię. Piłkarze Goncalo Feio ruszyli do ataku, ale... znów lepszą okazję byli w stanie wypracować sobie goście. W 25 minucie przed szansą na gola stanął Damian Rasak, który płasko uderzał na bramkę Tobiasza, ale ten zdołał skutecznie interweniować. Legii udało się odpowiedzieć za to w 34 minucie. Świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego na bliższy słupek posłał Ruben Vinagre. Na szóstym metrze Lukoszek nie dał rady upilnować Radovana Pankova, z czego Serb skwapliwie skorzystał. Uderzył fenomenalnie głową w kierunku dalszego słupka, a piłka, odbijając się od niego, wpadła od siatki. W 41 minucie legioniści znów mieli okazję z rzutu rożnego. Ponownie z lewego narożnika boiska dośrodkowywał Vinagre, ale tym razem uderzał Tomas Pekhart. Piłka po strzale głową Czecha "poszła w kozioł", ale Michał Szromnik powstrzymał jego próbę. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Obie ekipy zeszły do szatni przy jednobramkowym remisie. Legia Warszawa remisuje z Górnikiem Zabrze. To może skłonić Mioduskiego do decyzji Po powrocie na murawę Legia Warszawa nadal miała inicjatywę po swojej stronie. Widać było, że jej piłkarzom bardzo zależy na długo wyczekiwanym przełamaniu. Zagrozić bramce Szromnika próbowali Vinagre i Morishita, ale ich starania nie przynosiły zamierzonego skutku. Obie ekipy generalnie miały dużo chęci, ale niewiele z tego wynikało. Pierwszą groźną sytuację udało się wypracować dopiero w 79 minucie. Bardzo mocno zza pola karnego uderzał Lukas Podolski, tylko że jego strzał został zablokowany. Piłka i tak przeleciała bardzo blisko lewego okienka bramki, ale ostatecznie z akcji wyniknął tylko rzut rożny. W 88 minucie wreszcie odpowiedzieli legioniści. Szczęścia próbował Vinagre, który z dużą siłą kopnął piłkę w kierunku bramki Górnika. Szromnik mimo to poradził sobie ze strzałem i sparował piłkę na rzut rożny. Druga część spotkania nie przyniosiła tak wielu emocji, co pierwsza. Najlepiej jej przebieg oddaje statystyka celnych strzałów. Było ich raptem dwa, oba po próbach piłkarzy z Warszawy. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1, co mając na uwadze doniesienia na temat wątpliwości Dariusza Mioduskiego, może oznaczać dla Goncalo Feio i Jacka Zielińskiego nerwowe godziny. "Wojskowi" nie zdołali bowiem zgarnąć kompletu punktów w trzeciej kolejce z rzędu.