Sobotnie granie w ramach 29. kolejki PKO Ekstraklasy rozpoczęły Pogoń Szczecin i Piast Gliwice. Gospodarze dobrze weszli w mecz, szybko kreując sobie sytuacje Efthymiosa Koulourisa i Joao Gamboi. Obaj uderzali głową, drugi z nich tzw. "szczupakiem", ale pierwszemu nieznacznie brakło celności, a drugi został zatrzymany przez Frantiska Placha. Gol przyszedł jednak z drugiej strony boiska - piłkarze trenera Vukovicia wyszli na prowadzenie w 11. minucie po wrzucie z autu, który został przedłużony głową przez Jorge Felixa, a następnie z kilku metrów również tą częścią ciała Tomas Huk pokonał Valentina Cojocaru. Goście postanowili pójść za ciosem - aktywni byli ich skrzydłowi Serhij Krykun i Michael Ameyaw, ale bramkę mógł zapisać sobie w 21. minucie ofensywny pomocnik Felix. Otrzymał świetne podanie od prawego defensora Arkadiusza Pyrki i niepilnowany zza pola karnego podwyższył wynik na stadionie im. Floriana Krygiera. "Portowcy" rzucili się do odrabiania strat, ale musieli uważać na kontry. Jednym szybkim atakiem przyjezdni trafili do siatki po raz trzeci, ale po wykorzystaniu okazji sam na sam z bramkarzem Miłosz Szczepański zobaczył słusznie podniesioną chorągiewkę przez sędziego asystenta. Spalony był, ale niewielki. Pod koniec pierwszej połowy Pogoń próbowała naciskać na rywali jeszcze mocniej. Kamil Grosicki zmusił do trudnej interwencji Placha, ale nie wszyscy zawodnicy szczecińskiego zespołu byli tak skoncentrowani. Leo Borges popełnił spory błąd w rozegraniu, w zasadzie podając piłkę do przeciwników. Ci przeprowadzili groźną kontrę, ale w polu karnym Felix uderzył zbyt mocno. Nie miał też opcji do podania, bo Ameyaw się poślizgnął. Na przerwę gracze Jensa Gustafssona schodzili zamroczeni dwoma ciosami Piasta. Na początku drugiej odsłony szczecinianie chcieli szybko zaznaczyć dominację, ale Borges podał na aut, nie w tempo do Przyborka, co było obrazem bezradności. Po chwili jednak pojawiły się zalążki dobrej gry - Alexander Gorgon znalazł się na piątym metrze, ale został zablokowany. Następnie Przyborek mocno uderzył z powietrza w polu karnym - tu także brakło skuteczności, futbolówka poleciała nad poprzeczką. Gliwiczanie, jak można się było spodziewać, przy tak komfortowym prowadzeniu skupili się na wyczekiwaniu na błędy oponentów na własnej połowie i konstruowaniu kontrataków. Grali nieustępliwie, za faul taktyczny żółtą kartkę wykluczającą z kolejnego meczu obejrzał Jakub Czerwiński. Pogoń w dalszym ciągu posiadała piłkę, ale nie można było odczuć wrażenia, że dwubramkowe prowadzenie mistrzów Polski sprzed pięciu lat jest zagrożone. W 87. minucie sędziowie na wozie VAR sprawdzali potencjalny rzut karny po faulu Tomasza Mokwy na Linusie Wahlqviście. Arbiter boiskowy Bartosz Frankowski został wezwany do ekranu, po czym wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Kamil Grosicki. Skrzydłowy posłał piłkę w prawą stronę Placha, który wybrał lewy róg, ale futbolówka nie trafiła do siatki, mijając bramkę o kilkadziesiąt centymetrów. W doliczonym czasie gry wydawało się, że "Grosik" odkupił część winy, asystując przy kontaktowym golu Koulourisa. Trafienie zostało jednak cofnięte przez VAR z powodu spalonego zawodnika reprezentacji Polski. Nic więcej się już na boisku nie wydarzyło. Pogoń jest piąta w tabeli Ekstraklasy, traci 5 punktów do prowadzącej Jagiellonii Białystok, która przecież ma przed sobą jeszcze starcie z Zagłębiem Lubin w tej kolejce. Piast po pierwszej wygranej w delegacji w 2024 roku jest teraz 10. w ligowej stawce.