W ostatnich wywiadach o wsparcie finansowe ze strony PZPN-u zwrócili się m.in. prezes i właściciel Legii Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Cracovii Janusz Filipiak, a także prezes i właściciel Jagiellonii Cezary Kulesza, który jest także wiceprezesem PZPN-u. W rozmowie z "Super Expressem" Kulesza rozważa możliwość pożyczki, jakiej PZPN mógłby udzielić klubom, zabezpieczając jej zwrot cesją na wpływach z praw telewizjyjnych. Program oszczędnościowy, w związku ze wstrzymaniem rozgrywek, a co za tym idzie, brakiem wpływów od telewizji, sponsorów i kibiców, zaczęła wprowadzać cała europejska piłka. Dzisiaj światło dzienne ujrzała informacja, że Bayern Monachium, w porozumieniu z piłkarzami, wprowadził obniżkę poborów zawodników o 20 procent. - Podejrzewam, że budżet na wypłaty piłkarzy w Bayernie, to około 250 milionów. Jeżeli piłkarze zrezygnowali z 20 procent, to znaczy, że klub zaoszczędził 50 mln euro, czyi 230 mln zł. U nas cała liga razem wzięta tyle nie zarabia w rok - porównuje prezes PZPN-u Zbigniew Boniek. - To pokazuje biedę naszego systemu społecznego. - Zastanawia mnie to, dlaczego polskie kluby nie ogłaszają takich programów kryzysowych i - mówię to bez żadnej złośliwości - ich przychody przecież tak samo zmaleją, więc powinny dostosować do tego wydatki, by załatać dziurę budżetową - uważa Boniek. Prezesi kilku klubów oczekują wsparcia i to finansowego z PZPN-u. - Jeśli kluby mówią tak: "Skoro nam się zmniejszą przychody, to ktoś z zewnątrz musimy nam pomóc, bo jak nie, to poumieramy", to są w błędzie. Nie panowie, najpierw musicie sami zbilansować wydatki, a dopiero później myśleć o systemach solidarnościowych - apeluje prezes piłkarskiej centrali. Zbigniew Boniek doradza klubom wprowadzenie programu ratunkowego. - Gdybym prowadził dzisiaj klub, to przedstawiłbym piłkarzom sytuację uczciwie: "Panowie, wszyscy jedziemy na jednym wózku. Jeśli chcemy przetrwać kryzys, to do czerwca musimy obniżyć pensje o 50 procent, ale nie mniej niż minimum dla godnego życia dla profesjonalnego sportowca." Czyli jeśli ktoś bierze 30 tys. zł, to po obniżce dostanie 15 tys. zł, ale ktoś, kto ma na rękę 15 tys. zł, to nie zetniemy mu do 7,5 tys. zł, tylko do 10 tys. zł, bo takie minimum dla piłkarza Ekstraklasy bym ustalił. W 1. lidze to minimum powinno wynosić 6 tys. zł, a w drugiej - 5 tys. zł. Juniorom, którzy otrzymują po ok. cztery tysiące złotych, również nie powinno się obniżać zarobków - uważa Boniek. Dodaje, że program oszczędnościowy jest wewnętrzną sprawą klubów, które PZPN wesprze. - Tym, którzy płaczą nad sobą i z ochotą spoglądają na kasę PZPN-u powiem tylko tyle, że PZPN postara się stworzyć mocny, dobry system solidarnościowy, który wkrótce przedstawimy - zapewnia prezes. - Pamiętajmy, że PZPN na epidemii koronawirusa stracił jeszcze więcej niż kluby. Licząc lekko i na szybko, nasze straty związane z nierozegraniem marcowo-czerwcowych czterech meczów reprezentacji Polski to około 50 mln zł - wylicza Zbigniew Boniek. Sztab kryzysowy z PZPN-ie działa niemal na okrągło. - Myślimy, jak zredukować działania, jak obniżyć budżet. Jesteśmy w sytuacji wyjątkowej i musimy tak właśnie działać. Cieszę się, że wszyscy widzą oparcie w PZPN-ie, bo to tylko świadczy o sile, mądrym i fachowym prowadzeniu związku przez ostatnie siedem lat. My jesteśmy od tego, aby w pewnych elementach pomagać i to zrobimy, w ramach naszych możliwości. A na pewno nie będziemy dla nikogo bankiem, ani bankomatem - zapewnia prezes związku. Rozgrywki PKO Ekstraklasy zostały zawieszone po 26. kolejce co najmniej do 26 kwietnia. Michał Białoński