Nie pierwszy raz zachowanie kibiców na stadionie Legii można uznać za karygodne. W sobotę rano zmarł jeden z właścicieli klubu, prezes firmy ITI Jan Wejchert. Tak zwany "gniazdowy" wznosił okrzyki "jeszcze jeden" odnośnie drugiego z właścicieli Mariusza Waltera. Ochroniarze siłą usunęli prowodyra ze stadionu. - To co się wydarzyło wykracza poza wszelkie ramy pojęcia przyzwoitości ludzkiego zachowania. Rzecz, która nie mieści się w głowie. To, co zrobił człowiek usunięty ze stadionu. Nie będziemy tego tolerować. Padają pytania, czy ochrona powinna się tak zachować. Żyjemy w cywilizowanym kraju, w środku Europy. Jeżeli ochroniarz nie ma prawa podejść do źle zachowującego się, zwrócić mu uwagi, to o czym my mówimy. Budujące jest, że reakcja części widzów była odmienna. Wyrazili dezaprobatę. Czy "gniazdowy" otrzyma dożywotni zakaz wejścia na stadion? - Pseudokibic, który był prowodyrem już więcej na stadion Legii nie wejdzie. Stanął już przed sądem 24-godzinnym, ale przedstawił zaświadczenie, że się leczy i sprawa została odroczona. Trafi też do normalnego sądu, ale to trochę potrwa. Dysponujemy bardzo obszernym materiałem z monitoringu. Do końca tygodnia z zakazami stadionowymi powinno się liczyć jeszcze kilkadziesiąt osób - oznajmił Kocięba. Akurat w dniu meczu testowano nowy, skuteczniejszy system monitoringu. - Wprowadzamy na naszym stadionie nowe standardy. Ten obiekt był i jest jednym z najbezpieczniejszych w kraju. Nie dochodzi u nas do awantur, zamieszek. Także w sobotę nie doszło do eskalacji. Będziemy testowali rozmaite rozwiązania systemowe, które zamierzamy wykorzystywać na nowym stadionie - mówi rzecznik prasowy Legii. Znowu głośniej niż o sporcie jest o chuliganach. - Najbardziej martwiące w tym wszystkim jest, że Legia pokonała wicelidera, w piątek gra z liderem, a my mówimy tylko o tym co dzieje się na trybunach. Cała Polska rozmawia o tym, co zrobiła grupka chuliganów, a nie o meczu Legii z Wisłą, który elektryzuje całą Polskę. Mam nadzieję, że do piątku przestaniemy mówić o tej złej, tragicznej stronie polskiego futbolu i że te akcenty zdecydowanie się przesuną. - Jeżeli nasze działania nie spotkają się z pomocą wszystkich środowisk piłkarskich, a także rządu, państwa i wszystkich instytucji to ciągle będziemy rozmawiać o tym, co zdarzyło się poza boiskiem. W ten weekend zdarzyło się kilka zajść w Kielcach, Zabrzu i jeszcze innych miejscach. To bardzo smutne. Chcielibyśmy mówić o pięknie gry, o tym co dzieje się na boisku. A jest chyba co komentować - zakończył Kocięba. Zobacz także: Wołowski: Kibolu Legii, jakże jesteś żałosny