Kikut wskoczył do wyjściowej "jedenastki" Lecha po kontuzji Grzegorza Wojtkowiaka. Gdy po jego koszmarnym błędzie "Kolejorz" stracił gola w wyjazdowym meczu Pucharu UEFA z Udinese Calcio, nie brakowało takich, którzy twierdzili, że Kikut zagra w Lechu, ale dopiero po odejściu trenera Franciszka Smudy. Nie wiadomo, czy "Franz" przebaczył zawodnikowi, czy po prostu do skorzystania z Kikuta zmusiła go sytuacja kadrowa zespołu. - Mieliśmy przewagę, ale sytuacji bramkowych stworzyliśmy jak na lekarstwo. Dobrze, że udało się strzelić bramkę z rzutu wolnego. Uratowaliśmy remis w końcówce. Jeśli meczu nie można wygrać, trzeba go zremisować - powiedział "Kiki". - Teraz przed nami kolejny mecz z Wisłą, tyle że pucharowy. Wygraliśmy w Krakowie 1:0, dlatego celem podstawowym na rewanż jest zachowanie czystego kąta bramkowego. Nie możemy stracić bramki. Zanosi się na kolejny ciężki mecz - przewiduje piłkarz. - Dlaczego znowu nie strzeliliśmy bramki z gry? Trudno powiedzieć. Wisła grała dobrze, stosowała pressing, nie mogliśmy rozwinąć skrzydeł. Jeżeli się nie da strzelić bramki z gry, to trzeba próbować ze stałych fragmentów gry i to się udało - podkreśla. Notował w Poznaniu: Maciej Borowski MARCIN KIKUT O DWUMECZU Z WISŁĄ