Lech Poznań dobrze wiedział, że przy 13 punktach straty do lidera, Rakowa Częstochowa (i meczu zaległym) każde potknięcie może zacząć zamykać możliwość zdobycia mistrzostwa Polski. A wtedy sezon na polskich boiskach może mu się szybko skończyć w kontekście walki o trofea. Trener Stali Mielec, były piłkarz Lecha Adam Majewski powiadał, że oba kluby dzieli jeden punkt i jedno miejsce w tabeli oraz 100 mln zł budżetu. Mielczanie zawsze byli niewygodnym rywalem dla Kolejorza i tym razem także nie było łatwo. Niełatwo i nieszczęśliwie, bo sędzia nie podyktował dwóch karnych w dwóch stykowych sytuacjach. Najpierw uznał, że nie było zagrania ręką przy akcji Michała Skórasia w polu karnym Stali, a następnie (po analizie VAR), nie w tej sytuacji nie doszło do faulu: Nawet jednak bez tych decyzji sędziego Lech mógł prowadzić, o ile miałby na skrzydle skuteczniejszego gracza niż Adriel Ba Loua. Trener John van den Brom wystawił go w wyjściowej jedenastce, Iworyjczyk był aktywny i łatwo dochodził do sytuacji, ale je marnował. W wypadku jednej z nich kapitalną interwencją popisał się wypożyczony z Lecha bramkarz Bartosz Mrozek, który już nie pierwszy raz rozgrywał dobry mecz przeciw swemu klubowi. Weźmy chociażby jego interwencję w ostatniej minucie, po strzale Mikaela Ishaka. Lech Poznań znowu bez gola Po przerwie doskonałą okazję miał Pedro Rebocho, ale i jego skuteczność była fatalna. Do akcji musiał więc wkroczyć Mikael Ishak - snajper znakomity. Dobre podanie Joela Pereiry odnalazło go tuż przed bramką i Szwed wbił piłkę z bliska do siatki. Raz jeszcze jednak sędzia Raczkowski sprawdzał VAR i raz jeszcze Lech musiał obejść się smakiem. Gol nie został uznany, bo napastnik z Poznania był na spalonym. Jak łatwo się domyślić, w tej sytuacji przyszedł czas na Stal. Ruszyła do ataku i na kwadrans przed końcem Filip Bednarek ratował Kolejorza przed stratą gola. Z kolei w doliczonym czasie gry piłka została wybita z linii bramkowej przez Jespera Karlströma. Stal i tak stworzyła jednak bez porównania mniej okazji bramkowych niż Lech, który jednak nie był skuteczny i nie miał szczęścia do decyzji arbitra. Istotny w tym spotkaniu był powrót do gry Bartosza Salamona - lidera mistrzowskiego Lecha. Stracił on wiele miesięcy z powodu kontuzji.