A kibice Lecha i tak do stolicy pojadą - złożyli już do Urzędu Stołecznego zawiadomienie o... zwołaniu zgromadzenia publicznego. Będą protestowali tuż obok stadionu. Decyzja o tym, że kibice Legii nie będą mogli wejść na Pepsi Arenę została ogłoszona wczoraj po południu. W uzasadnieniu napisano "Wojewoda podziela ocenę policji, iż organizacja meczu z udziałem kibiców obu drużyn może realnie naruszyć porządek publiczny i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników imprezy masowej. Na decyzję wpływ miała również niedostateczna obecność służb porządkowych podczas meczów ligowych w sektorach gości i gospodarzy. Utrudnia to lub uniemożliwia identyfikację osób łamiących prawo". O tyle to wszystko dziwi, że wcześniej nie było problemów z wizytami kibiców drużyn przyjezdnych na Łazienkowskiej. "Przegląd Sportowy" zasugerował, że negatywna decyzja komendanta stołecznego policji ma związek z planowaną na sobotę wielką demonstracją zwolenników Telewizji Trwam. Tylko że o niej było wiadomo już ponad trzy tygodnie temu. Oburzenia taką decyzją wojewody Kozłowskiego nie kryją władze Lecha. "Nie rozumiemy tej decyzji i nie znamy powodów, dla których została ona podjęta.(...) Decyzja ta jest tym bardziej niezrozumiała, że klub otrzymał już od warszawskiej Legii 1548 biletów na sobotnie spotkanie, które cieszyły się dużym powodzeniem i w krótkim czasie zostały zakupione przez kibiców Lecha. Ponadto nasi kibice przez ostatnie kilka dni intensywnie przygotowywali wyjazd, czego jednym z dowodów jest sfinalizowanie umowy z PKP na pociąg specjalny, którym mieli razem bezpiecznie dotrzeć do Warszawy" - napisał w specjalnym oświadczeniu prezes KKS Lech Karol Klimczak. Zaznaczył przy tym, że działacze Lecha kontaktują się z działaczami Legii dążąc do tego, by decyzja została odwołana. "Ten mecz jest dla nas niezwykle ważny. Osłabienie drużyny, a za takie należy uznać grę bez wsparcia kibiców, może mieć wpływ na końcowy wynik tego spotkania. Ponadto, decyzja o niewpuszczeniu kibiców Lecha na trybuny z pewnością przyczyni się do eskalacji emocji kibiców, którzy już planują manifestację na ulicach Warszawy" - pisze Klimczak. Działacze Lecha zapowiedzieli, że jeśli na trybunach nie zjawią się poznańscy kibice, oni w ramach protestu też nie przyjadą do Warszawy. Kibice Lecha nie mają zamiaru rezygnować z wyjazdu do stolicy. Dziś rano zgłosili w biurze bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawa zawiadomienie o zwołaniu zgromadzenia publicznego, które odbędzie się... w sobotę na ulicy Łazienkowskiej. "Będziemy protestować przeciwko decyzji wojewody oraz wspierać dopingiem zawodników Lecha" - napisali w liście do mediów przedstawiciele Stowarzyszenia Kibiców Wiara Lecha. To zaś może oznaczać, że do Warszawy wybierze się znacznie więcej niż 1548 kibiców, którzy z trybun mieli dopingować swoją drużynę. Mecz prowadzącej w lidze Legii z piątym w tabeli Lechem - w sobotę o godz. 13.30. INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z tego wydarzenia Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy