"Urodziłem się w Poznaniu, do innego klubu z własnej woli wyjechałem tylko raz, a i to nie do końca. Najlepiej czuję się w Poznaniu i to na pewno ma dobry wpływ na moją grę" - powiedział Reiss w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". "Kibiców na stadionie mamy więcej niż jakikolwiek inny klub w Polsce, a że dziewczyny przysyłają mi czasami esemesy o wielce obiecującej treści, to inna sprawa. Moja żona już się do tego przyzwyczaiła. Kibice czują, że Reiss to jest taka pyra, która nie wyrzeknie się Poznania. A że przy okazji strzelam bramki, to czasami policjant poprosi mnie o autograf" - dodał napastnik "Kolejorza". Reiss próbował swoich sił w niemieckiej Bundeslidze, ale kariery w MSV Duisburg i Hercie Berlin nie zrobił. "Kiedy w roku 1998 otrzymałem propozycję z MSV Duisburg, wcale nie chciałem tam jechać. Wolałem zostać w Poznaniu. Ale wkrótce Lech wpadł w tarapaty i trzeba mnie było sprzedać, żeby zdobyć pieniądze na utrzymanie drużyny. Kupiła mnie Hertha, strzeliłem gola w debiucie, wydawało się, że zrobię karierę, ale żeby grać w Bundeslidze, trzeba mieć specyficzne cechy. Przede wszystkim grać pod siebie, umieć się wypromować. Ja na boisku widziałem również partnerów, nie miałem siły przebicia i nie mam się co po latach tłumaczyć. Jeśli nie zrobiłem kariery, to z własnej winy. Ale przeszkodziło mi i to, że kiedy otrzymałem powołanie do kadry Polski, pojechałem na zgrupowanie, co nie bardzo się podobało w Hercie. Miejsca w kadrze nie zagrzałem, a w klubie straciłem. Przypomniał sobie o mnie Duisburg, ale spadał wtedy z ligi, a dla napastnika to nie jest dobra sytuacja. Kiedy po czterech latach wróciłem do Poznania, czułem, że znowu żyję" - tłumaczył Reiss. Popularny "Reksio" miał także propozycje z polskich klubów, jednak pozostał wierny Lechowi. "Miałem oferty i czasami o nich poważnie myślałem. Zawsze wtedy, kiedy w Lechu źle się działo. Przed każdym sezonem kolejni właściciele obiecywali nam, że będzie lepiej i nie dotkną nas żadne problemy finansowe, a rzeczywistość okazywała się dużo gorsza. Zastanawiałem się, czy nie przyjąć propozycji Mariusza Kurasa, kiedy był trenerem Bełchatowa i namawiał mnie na grę w tym klubie.Poważnie myślałem też o Wiśle. Dlatego, że miałem tam kolegów i że była to najlepsza polska drużyna ostatnich lat. Miała pecha, że nie udało się jej wiele osiągnąć w rozgrywkach europejskich" - podkreślił Reiss.