Katastrofa Legii. Dwa "samobóje" i czerwona kartka. Twierdza nadal niezdobyta
Zagłębie Lubin pokonało 3:1 Legię Warszawa w ostatnim niedzielnym meczu Ekstraklasy. Antybohaterem spotkania okazał się Kamil Piątkowski, który najpierw zaliczył samobójcze trafienie, a potem sprokurował rzut karny i wyleciał z murawy z czerwoną kartką. Defensor reprezentacji Polski uporał się z tym "wyczynem" w niespełna kwadrans. Gospodarze po raz kolejny sięgnęli po pełną pulę i w tym sezonie pozostają na swoim terenie niepokonani.

Legioniści jechali na Dolny Śląsk, by przypomnieć sobie smak ligowego triumfu na obcym terenie. Po raz ostatni wygrali w gościnie jeszcze w lipcu. A dokładniej - po raz ostatni i jedyny.
Na dodatek dwa ostatnie spotkania ekipa Edwarda Iordanescu kończyła na tarczy. Przegrała najpierw z Samsunporem (0:1) w Lidze Konferencji, potem z Górnikiem Zabrze (1:3) w Ekstraklasie. W stolicy pocieszano się, że Zagłębie to wygodny rywal - pięć poprzednich konfrontacji z tą drużyną kończyło się zwycięstwem warszawian.
Legia mocno zamroczona do przerwy. Piątkowski z sabotażem jesieni: "swojak", karny i czerwona kartka
Z większym animuszem do ataku przystąpiła Legia, ale to Zagłębie miało na koncie pierwszy celny strzał. W siódmej minucie w światło bramki trafił 18-letni Marcel Reguła. Na posterunku był jednak Kacper Tobiasz.
Potem inicjatywa należała do gości. To oni osiągnęli przewagę optyczną, tyle że niewiele z tego wynikało. Wystarczył jednak moment dekoncentracji w szeregach obronnych i "Miedziowi" wyszli na prowadzenie.
W bramkowej akcji z prawego skrzydła płasko dogrywał Reguła. Tor lotu piłki przeciął Kamil Piątkowski, ale uczynił to wybitnie niefortunnie. Po chwili jego nazwisko było już na liście strzelców z trafieniem samobójczym.
Jak się miało okazać, koszmar 25-letniego obrońcy dopiero się zaczynał. Krótko przed końcem pierwszej połowy ponownie w roli antybohatera wystąpił Piątkowski. Tym razem popisał się bramkarską paradą, zatrzymując futbolówkę ręką.
Przez moment wydawało się, że wcześniej był ofsajd. Ostatecznie arbiter wyrzucił nieokrzesanego defensora z boiska, a gospodarzom przyznał rzut karny. Jego niezawodnym egzekutorem okazał się Leonardo Rocha. 2:0 do przerwy!
Po zmianie stron Legia ruszyła do odrabiania strat. Nie bardzo jednak miała czym rywala postraszyć. W sukurs dosyć szybko przyszedł Kajetan Szmyt. Teraz to on nieszczęśliwą interwencją skierował piłkę do własnej bramki po uderzeniu głową Kacpra Urbańskiego.
Niewiele brakowało, a lubinianie nie utrzymaliby korzystnego rezultatu do końcowego gwizdka. Gdy jednak w znakomitej sytuacji znalazł się Mileta Rajović, zawiódł na całej linii. Jego uderzenie z pięciu metrów w sobie tylko znany sposób wybronił Dominik Hładun.
Już w doliczonym czasie gry, gdy goście mocniej się odkryli, z bliskiej odległości dobił przeciwnika wprowadzony z ławki Jakub Sypek.
W ten sposób Zagłębie zgarnęło komplet punktów, minęło legionistów w tabeli i w tym sezonie pozostaje na swoim obiekcie zespołem niepokonanym.













