Siermiężna komuna, w sklepach na półkach ocet, reszta na kartki, łącznie z paliwem, panował jeszcze stan wojenny. Te ponurą rzeczywistość starał się urozmaicić Widzew Łódź, który pod batutą trenera Władysława Żmudy, który w ćwierćfinale Pucharu Europy wyeliminował Liverpool FC, a bramkę na wagę awansu w rewanżu strzelił Włodzimierz Smolarek. Na drodze do finału łodzian stanął wielki Juventus, jeden z dwóch-trzech najlepszych klubów świata. Józef Młynarczyk w bramce, Roman Wójcicki kierował obroną, Zdzisław Rozborski na środku dzielił piłki na skrzydła, gdzie szaleli Włodzimierz Smolarek i Wiesław Wraga, a do przodu rwał się Mirosław Tłokiński - w maszynerii trenera Władysława Żmudy wszystko działało. Był tylko jeden problem: Zbigniew Boniek biegał po drugiej stronie barykady, w barwach "Żelaznej Damy". - Jestem święcie przekonany, że gdybym wtedy był jeszcze w Widzewie, to przeszlibyśmy Juventus - uważa dziś Zibi. Samochwała? Nie, bardziej zadziora, który walczył do samego końca. Z Bońkiem w składzie widzewiacy uporali się przecież z Juventusem w listopadzie 1980 r., sensacyjnie eliminując Włochów w Pucharze UEFA. Wtedy zaczęła się legenda Wielkiego Widzewa i charakter widzewski zaczął wiele znaczyć nie tylko w polskiej, ale i europejskiej piłce. 6 kwietnia 1983 r. na Stadio Comunale w Turynie, w obecności ponad 66 tys. kibiców, widzewiacy grali jak równy z równym z zespołem, w którym błyszczał nie tylko Boniek i Michel Platini, ale też mistrzowie świata: Dino Zoff, Antonio Cabrini, Claudio Gentile, Gaetano Scirea, Marco Tardelli i Paolo Rossi. Mistrzom Polski brakowało tylko błysku z przodu, który by pozwolił rozmontować żelazną defensywę Juvę. Na dodatek Widzew miał ogromnego pecha. Po niegroźnym strzale z dystansu Marco Tardellego piłka odbiła się od pleców Andrzeja Grębosza, czym zupełnie zmyliła Józefa Młynarczyka. Gdy dobiegała końca godzina gry Młynarczyk z trudem odbił piłką po uderzeniu z pola karnego Bońka, ale wobec dobitki do pustej bramki Roberto Bettegi był bezradny. Wójcicki nie zdołał upilnować rywala. Nie tylko po tym golu trybuny Stadio Communale skandowały: "Boniek! Boniek!". Fani Juve mieli świadomość, że dla "Zibiego" to trudny dwumecz od strony mentalnej, choć sam pan Zbigniew powtarzał przed meczem: - Nie gram przecież przeciwko reprezentacji Polski, tylko przeciw Widzewowi - podkreślał Boniek. W rewanżu w Łodzi, 20 kwietnia był remis 2-2 i do finału awansował Juventus. 25 maja 1983 r. w Atenach Włosi musieli uznać wyższość HSV Hamburg, który wygrał 1-0 po golu Feliksa Magatha. 6 kwietnia 1984 r., półfinał Pucharu Europy: Juventus Turyn - Widzew Łódź 2-0 (1-0) Bramki: 1-0 Marco Tardelli (8. Niektóre źródła uznają tego gola jako samobój Grębosza), 2-0 Roberto Bettega (59. Asysta Bońka). Juventus: Dino Zoff - Sergio Brio, Antonio Cabrini, Claudio Gentile, Gaetano Scirea - Zbigniew Boniek, Massimo Bonini, Michel Platini, Marco Tardelli - Roberto Bettega, Paolo Rossi. Widzew: Józef Młynarczyk - Tadeusz Świątek, Roman Wójcicki, Andrzej Grębosz, Krzysztof Kamiński - Wiesław Wraga (77. Mirosław Myśliński, Piotr Romke, Krzysztof Surlit, Zdzisław Rozborski, Włodzimierz Smolarek - Mirosław Tłokiński. Sędziował: Alexis Ponnet Widzów: 66300MiBi