Piłkarze Lecha w poniedziałek wznowili zajęcia po trzytygodniowej przerwie i na dzień dobry dostaną ostry wycisk - do piątku trener Nenad Bjelica zaplanował aż dziewięć jednostek treningowych, a ten mikrocykl zakończy mecz sparingowy w sobotę. - Jesteśmy gotowi by dużo pobiegać, zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Parę lat temu było inaczej, wiele rzeczy nie podlegało kontroli. Wszystkich wrzucano do jednego wora ze stwierdzeniem: przybiegnijcie za półtorej godziny. Teraz wszystko robimy z głową. Wiemy, że treningi siłowe też są potrzebne, także spokojnie. Lubię biegać, więc mogę teraz biegać - uważa Trałka. Jeszcze przez pięć dni lechici muszą zmagać się z zimowymi warunkami - na początku tygodnia temperatura wynosiła od -7 do -10 stopni, w środę wieczorem znów sypnął śnieg. Bardzo możliwe, że 10 lutego, gdy Lechowi przyjdzie wznowić rozgrywki meczem z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, warunki będą podobne. Na pewno jednak inaczej będzie przez 12 dni na Cyprze, gdzie "Kolejorz" uda się na zgrupowanie. - Gdy wyjeżdżałem z domu, było minus 24 stopnie. Jak dojechałem do Poznania, to poczułem się już jak na Cyprze. Nie będzie źle, teraz jest fajnie. Jeśli na początku lutego będzie taka pogoda, to też damy radę - mówi Trałka, który rodzinne mieszkanie ma na Podkarpaciu. Piłkarze Lecha mieli trzy tygodnie urlopów, ale jak przyznaje kapitan, wolne od wszelkich zajęć było tylko 10 dni. - A i tak podejrzewam, że każdy coś robił, a później mieliśmy już rozpisane treningi. Nie startujemy teraz od zera, choć oczywiście nie jesteśmy w stu procentach przygotowani. Kiedyś te okresy przygotowawcze były dłuższe, dłużej czekało się na mecze po tych przygotowaniach, a jak już się zaczynały, to już się nie chciało. Przychodziło pierwsze zmęczenie, ale to był efekt trzymiesięcznych przerw między rundami i dwóch, trzech obozów. Teraz nie było czasu aby zgubić formę - zapewnia Trałka. Lech po 20 kolejkach zajmuje piąte miejsce w Lotto Ekstraklasie - traci punkt do Bruk-Betu, trzy do Legii i siedem do Jagiellonii i Lechii. Jako jedyny z tego grona jest w półfinale Pucharu Polski. - U nas jest spokojnie, stabilizacja, może jeszcze ktoś dołączy, a jak nie, to poradzimy sobie w tylu, ilu jesteśmy. To prawda, z Warszawy dochodzą wieści, że oni biorą kolejnych piłkarzy. Nie da się ukryć, że pod względem finansowym są na samej górze, ale pod kątem walorów sportowych - nie damy im odjechać. Pieniądze nie zawsze są najważniejsze, na boisku zagramy w 11 na 11, nie podniecam się teraz zmianami w składach - uważa Trałka. Andrzej Grupa Ty też możesz pomóc! Czekamy na Twoje wsparcie na pomagam.interia.pl!