Ze sporym rozczarowaniem kibice Górnika Zabrze śledzili zmagania w meczu 1. kolejki Ekstraklasy. Lech Poznań skutecznie wytrącił z rąk wszelkie atuty podopiecznym Jana Urbana. Ci wyglądali na drużynę pozbawioną pomysłu na to, jak napocząć defensywę rywala i dostać się pod jego bramkę. W efekcie "Górnicy" oddali tylko trzy celne strzały i polegli na wyjeździe 0:2. Puszcza Niepołomice również wolałaby zapomnieć o spotkaniu inauguracyjnym w nowym sezonie Ekstraklasy. Jagiellonia Białystok bez większych problemów wygrała z nią 2:0, choć gdyby nie szwankowała skuteczność, wynik mógł być jeszcze wyższy. W 2. kolejce zarówno Górnik, jak i Puszcza miały coś do udowodnienia sobie i swoim kibicom. Górnik długo nie czekał z premierowym trafieniem. Wystarczyło 10 minut Piłkarze Górnika już od pierwszych minut przejęli w Krakowie inicjatywę i potrzebowali zaledwie 10 minut, żeby otworzyć wynik. Penetrujące dośrodkowanie na dalszy słupek w bramce umieścił Manu Sanchez. Fatalnie interweniował w tej sytuacji Kewin Komar. Mimo że stał w odpowiednim miejscu, zawiódł go refleks i Górnik wyszedł na prowadzenie 1:0. Puszcza w pierwszej połowie meczu miała kilka dogodnych okazji, raz nawet trafiła do siatki, ale wcześniej akcja została przerwana z powodu faulu. Worek z bramkami otworzył się jednak po zmianie stron. Rybus się nie wahał, przekazał to wprost Rosjanom. Jasno o końcu kariery Kapitalna wymiana ciosów po zmianie stron. "Widowisko" w starciu Puszcza - Górnik Siedem minut po rozpoczęciu drugiej odsłony widowiska gospodarze wyrównali. Z precyzyjnej wrzutki skorzystał Michail Kosidis, który strzałem głową doprowadził do remisu 2:2. Euforia szybko opadła, bo trzy minuty później Górnik znów wyszedł na prowadzenie. Pięknie zza pola karnego uderzył Rasak i piłka zatrzepotała w siatce. Ale jak kapitalna była odpowiedź zespołu z Niepołomic! Piłkarze poszli na prawdziwą wymianę ciosów, w efekcie czego oglądaliśmy na pół godziny przed końcem regulaminowego czasu gry czwarte tego dnia trafienie. Po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła pod nogi Serafina, a ten uderzył wolejem i pokonał Michała Szromnika. Prawdziwe meczycho zrobiło się na stadionie Cracovii, na co nie zapowiadało się po pierwszej połowie. Wisła Kraków zamieniona na... Serie A? Wielki transfer młodego Polaka Dziesięć minut przed końcem Puszcza stanęła przed znakomitą okazją do objęcia prowadzenia. Świetnie spisał się jednak między słupkami Szromnik. Obronił uderzenie, a dobitka pechowo dla gospodarzy wylądowała na słupku. A wydawało się, że miejsca jest aż nadto. Więcej bramek już nie oglądaliśmy, a remis wydawał się bardziej niż sprawiedliwy. Tym samym obie drużyny wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie ligowym.