W tabeli sytuacja obu drużyn była przed tym spotkaniem tak samo nieciekawa - Jagiellonia i Górnik miały po 25 punktów, co w sytuacji zwycięstwa Korony Kielce spychało jedną z nich do strefy spadkowej. Tyle że zdecydowanie bardziej nerwowo było na Podlasiu, z wielu sygnałów z klubu można było wnioskować, że posada trenera Macieja Stolarczyka wisi na włosku. W Zabrzu też jest niewesoło, ale tam raczej nie reaguje się tak szybko jak w Białymstoku. Jagiellonia grała więc "o życie" trenera, ale też będzie walczyć o to w najbliższych kolejkach, bo za tydzień podejmie Zagłębie Lubin, zaś po przerwie reprezentacyjnej czekają ją kolejno starcia ze: Stalą Mielec (wyjazd), Lechią Gdańsk (dom) i Koroną Kielce (wyjazd). Pierwszy test wypadł pozytywnie, co może oznaczać... kłopoty i niepokój w Zabrzu. Jedno zwycięstwo w siedmiu spotkaniach, realne zagrożenie spadkiem - tak wygląda dziś sytuacja 14-krotnego mistrza Polski. Kapitalne gole w Białymstoku. Najpierw huknął Podolski, później Nené A przecież w Białymstoku Górnik ułożył sobie to spotkanie idealnie. Po bardzo niemrawym początku z obu stron błyskiem geniuszu wykazał się w 24. minucie Lukas Podolski - wykończył akcję, która od początku zapowiadała się bardzo dobrze po zagraniu Anthony'ego van den Hurka, ale po wybiciu piłki za pola karne wyglądała już na straconą. I wtedy futbolówkę przejął były reprezentant Niemiec, zrobił kilka kroków w lewo, zostawił za sobą Michala Sáčka i kapitalnie uderzył z 18 metrów. Tyle że goście nie potrafili zadbać o to prowadzenie, bardzo szybko je stracili. Grający od niedawna w Ekstraklasie van den Hurk być może nie wiedział, że Portugalczyk Nené potrafi zdobywać piękne bramki z dystansu i nie atakował zbyt agresywnie rywala. Gracz Jagiellonii, choć miał około 25 metrów do bramki Daniela Bielicy, uderzył idealnie - opadająca piłka przelobowała bramkarza, choć ten stał ledwie trzy metry przed linią i w odpowiednim momencie się rzucił. Był jednak bezradny. Kluczowa sytuacja w polu karnym. Czy był faul? Interweniował VAR Ten remis nikogo teoretycznie nie satysfakcjonował, niewiele też zapowiadało, że w pierwszej połowie coś się zmieni. Aż nagle przed samą przerwą Jesus Imaz zdołał dograć piłkę na środek pola karnego, a tam Taras Romanczuk minimalnie szybciej dopadł do piłki niż Emil Bergström. Strzał pomocnika Jagiellonii był kiepski, ale pytanie dotyczyło tego, czy już po fakcie Romanczuk nie został kopnięty przez rywala. Sędzia Tomasz Kwiatkowski długo analizował tę sytuację, aż w końcu uznał, że faul był. Podyktował więc rzut karny, który dał gospodarzom prowadzenie. Nie sam strzał z 11 metrów, bo Bielica obronił uderzenie Marca Guala, ale wobec dobitki Hiszpana był już bezradny. Zmiany w Górniku Zabrze miały poprawić ofensywę. Dały jednak niewiele Zabrzanie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji, nie dziwiły aż trzy zmiany, których w przerwie dokonał Bartosch Gaul. Jego zespół już w pierwszej akcji po przerwie mógł zostać całkowicie pogrążony, bo w kapitalnej sytuacji w pole karnym znalazł się dość zaskakująco Jakub Lewicki. 17-latek też był chyba tym zaskoczony, że rywale o nim zapomnieli i fatalnie przyjął piłkę. Zobacz tabelę Ekstraklasy. Kto w strefie spadkowej: Jagiellonia czy Górnik? Później zaś zabrzanie starali się dominować, spychać Jagiellonię w pole karne. Gospodarze dobrze się bronili, jedyne groźniejsze strzały zabrzanie oddawali po stałych fragmentach - Szymon Włodarczyk został zablokowany, Rafał Janicki główkował w sam środek. Groźniejsze były kontry Jagiellonii, coraz lepiej prezentował się Gual. Po jego uderzeniu w 61. minucie Bielica zdołał przetrzeć palcami piłkę, która opuściła boisko, choć gospodarze nawet nie dostali rzutu rożnego. Pięć minut później świetnie z linii pola karnego uderzył Lewicki, centymetry obok słupka. Im bliżej było końca meczu, tym napór zabrzan był coraz większy. W ostatnich minutach Jagiellonia już się tylko rozpaczliwie broniła, ale skutecznie. Strzał Erika Janžy, choć celny, był za lekki i za mało precyzyjny, z kolei w doliczonym czasie Rafał Janicki świetnie dośrodkował na głowę Podolskiego. Były mistrz świata też nie trafił w bramkę, choć okazja na wywalczenie remisu była znakomita. A ostatecznie punkt "Jadze" uratował młody bramkarz Sławomir Abramowicz, który na dwa razy w 93. minucie obronił sprytny strzał Janickiego. I po chwili gracze Jagiellonii mogli unieść ręce w górę, a zabrzanie znaleźli się w naprawdę nieciekawej sytuacji.