Radomiak pojawił się w Łodzi z gorliwym zamiarem przerwania serii ligowych porażek. W trzech poprzednich kolejkach nie ugrał nawet punktu, mimo że za każdym razem pokonywał bramkarza rywali. Sęk w tym, że obiekt Widzewa nie jest obecnie najlepszym miejscem do przełamywania złej passy. Goście przekonali się o tym dosyć szybko. Już po kilku minutach mogli przegrywać różnicą dwóch bramek. Za każdym razem z opresji ratował ich jednak stojący między słupkami Maciej Kikolski. Młody Polak porównany do Yamala. Legenda nie ma wątpliwości: będzie gwiazdą Pierwszy kwadrans udało się radomianom przetrwać bez strat, ale na tym ich skuteczność w destrukcji dobiegła końca. Gospodarze otworzyli rezultat spotkania w 18. minucie. Do prostopadłego podania Imada Rondicia idealnie wyszedł Fran Alvarez, stanął oko w oko z Kikolskim i przytomnym strzałem bez przyjęcia umieścił piłkę w siatce. Bramkowa akcja była jeszcze analizowana przez system VAR, ale ostatecznie arbiter wskazał na środek boiska. Widzew u siebie w tym sezonie niepokonany. W nagrodę zajmuje fotel lidera Ekipa Bruno Baltazara próbowała szybko odrobić straty, ale borykała się głównie z własną niemocą. Defensorzy Widzewa nie pozwolili sobie na moment dekoncentracji. Inaczej po przeciwległej stronie murawy - tam nie działo się najlepiej. W końcówce pierwszej połowy w "szesnastce" gości faulowany był Rondić. Nie było najmniejszych wątpliwości - rzut karny. Bośniak sam podszedł do piłki i pewnym uderzeniem po ziemi podwyższył prowadzenie łodzian. Radomiak zdołał jednak odpowiedzieć jeszcze w doliczonym czasie gry. Centrę z rzutu wolnego uderzeniem głową na gola zamienił Leandro Rocha. Fatalnie w tej sytuacji interweniował Rafał Gikiewicz i było już tylko 2:1. Lechia w kryzysie i na ostatnim miejscu w Ekstraklasie. Prezes nie zmieni strategii Po zmianie stron gra się wyraźnie zaostrzyła. Arbiter w niespełna kwadrans sięgał po żółty kartonik pięciokrotnie. Była walka, nie było korekty rezultatu. Kolejne ciosy padły dopiero w ostatnich kilkunastu minutach. Najpierw prowadzenie dosyć szczęśliwie podwyższył Widzew. Po strzale z dystansu Marcela Krajewskiego kierunek lotu futbolówki zmienił Mateusz Żyro i zrobiło się 3:1. Ale już po niespełna dwóch minutach kontaktową bramkę zdobył Zie Ouattara. To gwarantowało emocjonującą końcówkę. W niej żadna ze stron nie wyprowadziła już ciosu. Przyjezdni kończyli mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Raphaela Rossiego. W tym sezonie Widzew pozostaje na swoim terenie niepokonany i właśnie wskoczył na fotel lidera. Radomiak? Nadal grzęźnie w strefie spadkowej, co wyjątkowo źle wróży trenerowi Baltazarowi.