12. kolejka tego sezonu zapisze się w annałach polskiej Ekstraklasy. Jak wynika ze statystyk spółki prowadzącej rozgrywki, 36 to największa liczba goli, gdy w tej klasie występuje 16 zespołów, czyli odbywa się osiem meczów. Z kolei po raz pierwszy od 15 lat zdarzyło się, że każda drużyna zdobyła co najmniej jedną bramkę. Ostatni raz więcej goli - aż 47, ale w dziewięciu spotkaniach - kibice w jednej kolejce najwyższej klasy zobaczyli 20 czerwca 1992 roku. Dwa wyniki jednak (ŁKS - Olimpia Poznań 7-1 i Wisła Kraków - Legia Warszawa 0-6) z przyczyn pozasportowych zostały anulowane. Oficjalnie zatem więcej niż 36 bramek piłkarze ekstraklasy zdobyli po raz ostatni 50 lat temu, czyli w 1963 roku, choć rywalizowało wtedy 14 klubów. Do obecnego osiągnięcia najbliżej było ligowcom w 28. kolejce sezonu 1999/2000, kiedy na ośmiu stadionach 34 razy trafiono do siatki. Taki sam wynik osiągnięto w 7. kolejce rozgrywek 1976/77. - Wiadomo, że mnie jako byłego napastnika, a teraz kibica i eksperta gole cieszą najbardziej. Należy zatem pochwalić ligowców za skuteczność, bo z tym wcześniej różnie bywało. Oglądając mecze ostatniej kolejki zauważyłem jednak, że bramek mogło być jeszcze więcej, a kilka dobrych okazji zostało zmarnowanych - powiedział Juskowiak. Jak zauważył, aż 24 trafienia zanotowano w drugiej połowie. - To może skłaniać do wniosku, że drużyny potrafiły wykorzystać przewagę w przygotowaniu fizycznym, motorycznym. Wtedy ktoś opada z sił, na boisku jest luźniej. Kilka goli padło też po łatwych stratach w środku pola, kiedy obrońcy nie zdążyli wrócić na własne przedpole. Zresztą skuteczność napastników to jedno, a postawa w defensywie to druga strona medalu. Wiemy nie od dziś, że z tym elementem polskie drużyny mają kłopoty. Braki klubów są obnażane w europejskich pucharach, a reprezentacji - w meczach międzypaństwowych, choćby w niedawno zakończonych eliminacjach mistrzostw świata - dodał król strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. W tym sezonie w 96 pojedynkach padły 264 gole, co daje przeciętną 2,75 na mecz. Z czołowych lig europejskich lepszą średnią mają tylko w Niemczech - 3,26 i we Włoszech - 3,09. - Liga niemiecka, którą znam z własnego doświadczenia, już dawno poszła w kierunku ofensywnego stylu gry. Tam remis 0-0 to rzadkość, w tym sezonie dopiero w ostatnią sobotę, w 9. kolejce, zanotowano pierwszy taki wynik. Zasada, że można stracić bramkę, byle dwie strzelić ma przełożenie na frekwencję. Są gole, są emocje, co skutkuje tłumami na trybunach. Liga kwitnie, rozwija się, chyba najlepiej w Europie - ocenił Juskowiak. Według niego trenerzy polskich zespołów powinni podążać śladem niemieckich i stawiać na ofensywę. - Boję się, że jest za wcześnie, by mówić o stałym trendzie, ale powinniśmy iść w tym kierunku. Idea, że najważniejsze, by nie stracić bramki już się wyczerpała. Trzeba stawiać na atak, próbować przede wszystkim zdobyć gola. To sprawi, że stadiony się zapełnią, bo fani takie mecze chcą oglądać, a wtedy sponsorzy chętniej będą wykładać pieniądze - zaznaczył. Zwrócił uwagę, że już w najbliższej kolejce dojdzie do hitu ekstraklasy - Lech podejmie Legię. - W ostatniej serii obie drużyny wygrały po 4-1. Czyż można sobie wyobrazić lepszą zachętę dla kibiców? Myślę, że w obu miastach i klubach już ostrzą sobie zęby na to spotkanie. Nie przypuszczam, byśmy oglądali w tym meczu grad bramek, ale na pewno po ostatniej kanonadzie chętnych, by wybrać się na stadion będzie dużo więcej niż biletów - przyznał. Najlepszym strzelcem ligi jest obecnie Marco Paixao ze Śląska Wrocław, choć występuje w przeciętnie się spisującym Śląsku Wrocław. Strzelił dotychczas osiem goli, połowę zdobytych przez jego zespół. - W polskiej lidze Portugalczyk wyróżnia się skutecznością i umiejętnościami wykończenia akcji. To piłkarz wszechstronny, dobrze wyszkolony technicznie, który umie i uderzyć głową, i pokonać bramkarza technicznym strzałem, jak ostatnio w Zabrzu - powiedział były zawodnik m.in. Sportingu Lizbona czy Olympiakosu Pireus. Chwalił go też za regularność. Paixao powiększa swój dorobek systematycznie. Strzelił już bramki i Lechowi, i Legii, i każdemu rywalowi wrocławian w europejskich pucharach. - To na pewno jeden z głównych kandydatów do tytułu króla strzelców Ekstraklasy. Mam nadzieję, że osiągnie granicę 20 goli w sezonie, bo to charakteryzuje naprawdę rasowego snajpera - podsumował Juskowiak.