Na afrykańskich boiskach przez ostatni tydzień toczyły się boje w trzeciej i czwartej rundzie eliminacji Africa Cup of Nations. To najstarsza i najbardziej prestiżowa sportowa impreza na Czarnym Lądzie, rozgrywana od 1957 roku. Piłkarski turniej w Kamerunie będzie imprezą numer 32. Puchar Narodów rozgrywany jest co dwa lata. W przyszłym roku odbędzie się po raz pierwszy w poszerzonej formule z udziałem 24 reprezentacji, a rozegrany zostanie nie zimą, co od lat budziło protesty wielu czołowych europejskich klubów, a w czerwcu i lipcu. Wczoraj awans zapewniły sobie cztery reprezentacje. To dobrze nam znani z finałów mistrzostw świata Senegalczycy, z którymi w czerwcu przegraliśmy w Moskwie 1-2, a także Tunezja, Egipt i Madagaskar. Dla tej ostatniej reprezentacji, to historyczny sukces, bo zespół narodowy z tego kraju jeszcze nigdy w finałach PNA nie zagrał. Blisko awansu, po raz pierwszy w historii jest też Mauretania, która wczoraj wygrała 1-0 z Angolą i jest na czele grupy I przed Burkiną Faso. Bardzo blisko awansu jest też Gwinea z Jose Kante w składzie. Napastnik Legii notuje w eliminacjach asysty, a wczoraj trafił do siatki rywala w Kigali, gdzie Gwinejczycy zremisowali z Rwandą 1-1. "Syli National" są o krok od awansu, bo z 10 punktami w czterech grach przewodzą w grupie H przed Wybrzeżem Kości Słoniowej (7 pkt.), Republiką Środkowoafrykańską (4 pkt.) i Botswaną (1 pkt.). Do awansu wystarczy punkt w dwóch ostatnich spotkaniach z WKS (16 listopada) lub Republiką Środkowoafrykańską (22 marca). Warto dodać, że bramka Kante w eliminacyjnym spotkaniu Pucharu Narodów jest pierwszą, jaką zawodnik z ekstraklasy zdobył w tych rozgrywkach od 2011 roku, kiedy to gole dla Burkina Faso i Burundi strzelali Abdou Razack Traore (wtedy Lechia) i Saidi Ntibazonkiza (Cracovia). Ten pierwszy gola zdobył też kilka dni temu w starciu z Botswaną (3-0). Burkina Faso, wicemistrz kontynentu z 2013 roku, też walczy o awans. Michał Zichlarz