Zacznijmy od Goncalo Feio. Po wygranym meczu z Betisem Sevilla w Lidze Konferencji kibice nieco ostudzili entuzjazm Portugalczyka, skandując po ostatnim gwizdku "Tu się staracie, czemu tak w lidze nie gracie". Priorytety wydają się jasne: liczą się trofea na krajowym podwórku (czyli przede wszystkim mistrzostwo), wygrane w LK mogą być tylko miłym dodatkiem, ale nie muszą. I muszę przyznać, że rozumiem frustrację fanów, bowiem nie po raz pierwszy przeżywają taką huśtawkę nastrojów, że drużyna wznosi się na szczyty możliwości i pokonuje teoretycznie silniejszego rywala na europejskiej scenie, by kilka dni później stracić punkty w rodzimej lidze i z przerażeniem patrzą, jak powiększa się strata do czołówki. Akurat w ten weekend było nieco inaczej, bo ligowy rywal był silny (Jagiellonia, czyli aktualny mistrz Polski), mecz bardzo dobry i wynik nie najgorszy (1:1). Stąd też pytanie: "czy to na pewno już ten moment na dymisję" jest zasadne, przynajmniej patrząc na sytuację drużyny z zewnątrz. Być może jest to okres, gdy zespół w końcu złapał właściwy rytm. Ale też nie wiemy do końca czy nie wydarzyło się coś, co już przesądziło o tym, że dymisja jest kwestią dni i wyczekiwania odpowiedniego momentu, czyli kolejnej wpadki. Jeśli prawdziwe są doniesienia o tym jak trener potraktował dyrektora skautingu Radosława Mozyrkę, to może okazać się, że będzie mógł głównie skupić się na tym jak wybronić się od prokuratorskich zarzutów dotyczących czasu pracy w Motorze Lublin. Wydaje się więc mało prawdopodobne, że Goncalo Feio dokończy sezon, a wręcz nawet rundę, ale życzę zarówno jemu, jak i klubowi takiego zwrotu akcji by trener i jego drużyna wybronili się z opałów serią wygranych. Uważam też, że poszukiwania nowego szkoleniowca jednak już trwają, bo każdy poważny klub musi mieć gotowy plan awaryjny. Patrząc na krajowy rynek, zastanawiam się, czy rozważane są dwa scenariusze. Po pierwsze, czy może przyszedł czas, by szansę dostał asystent Goncalo Feio, a wcześniej Aleksandara Vukovicia (20 meczów), Kosty Runjaica (84 meczów) - Inaki Astiz. Można już o nim powiedzieć, że ma legijne DNA - grał w tym klubie wiele lat, od wielu lat uczy się w nim trenerskiego fachu i zakładam, że do tej pory zrobił licencję UEFA PRO. Patrząc na zmiany w sztabach drużyn młodzieżowych, w których po drabince pnie się jeden czy drugi trener (np. Filip Raczkowski, obecnie opiekun drużyny rezerw), szansa dla Astiza wydaje się logiczną koleją rzeczy. Drugim nazwiskiem, które nasuwa mi się na myśl, jest wspomniany na początku Jacek Magiera. Każdy szanujący się kibic zna jego historię i wie, że Legia, to jest niedokończony rozdział w jego karierze. Mimo kiepskich wyników Śląska Wrocław w tym sezonie (nie do końca wynikających z jego winy), chyba trudno mieć wątpliwości co do jego kompetencji. Być może splot okoliczności (kłopoty w obu klubach) sprawi, że będzie to czas na jego powrót na Łazienkowską? Patrząc na nasze rodzime podwórko, to nie widzę innej opcji. Jeśli dojdzie do pożegnania z Goncalo Feio i przy wyborze jego następcy nie rozważy się kandydatur Jacka Magiery czy Inakiego Astiza, to znowu rozpoczną się poszukiwania i eksperymenty z kimś z zewnątrz, kto będzie musiał od zera uczyć się klubu i polskiej piłki...